Zginęli, lecąc z pomocą
Treść
Pilot i ratownik Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, którzy wczoraj rano wylecieli z pomocą do poszkodowanych w karambolu na autostradzie A4, nie żyją. Mężczyźni zginęli po tym, jak z niewyjaśnionych dotąd przyczyn śmigłowiec ratunkowy runął na ziemię. Katastrofę przeżył lecący z nimi lekarz, który poinformował o zdarzeniu.
Śmigłowiec ratowniczy leciał do Budziszowa koło Jawora, gdzie na autostradzie A4 zderzyło się około 20 aut. Śmigłowiec miał zabrać poszkodowaną w karambolu ciężarną kobietę. Jednak nie dotarł on na miejsce. Maszyna rozbiła się w okolicach Jarostowa, w pobliżu zabudowań. W wypadku lotniczym zginęli 47-letni pilot, a jednocześnie dyrektor filii LPR we Wrocławiu Janusz Cygański oraz 51-letni ratownik Czesław Busko. - Obaj od wielu lat pracowali w pogotowiu lotniczym. Wspaniali ludzie, bardzo oddani pracy, zginęli, lecąc do wypadku - powiedział Robert Gałązkowski, dyrektor LPR. Wypadek przeżył lekarz, który w stanie ciężkim przewieziony został do szpitala wojskowego we Wrocławiu. To on zdołał zawiadomić telefonicznie o katastrofie śmigłowca, jednak stracił przytomność i służby ratunkowe miały problemy ze zlokalizowaniem rozbitej maszyny.
Jak powiedział Wojciech Kopacki, koordynator medyczny Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu - który znał załogę śmigłowca i jako jeden z pierwszych dotarł na miejsce wypadku - śmigłowcem lecieli "najlepsi z najlepszych", ale warunki atmosferyczne były takie, że nie mieli szans. - Zadzwoniłem do Andrzeja (rannego lekarza), że jakiś śmigłowiec ratunkowy miał wypadek, a on powiedział, że wie, bo to jego śmigłowiec - relacjonował Kopacki. - Gdy dotarłem na miejsce, zająłem się jego nogami. Były w złym stanie, ale przede wszystkim starałem się z nim cały czas rozmawiać - dodał.
Przyczyny katastrofy nie są jeszcze znane. Miejsce wypadku zbadają przedstawiciele Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Postępowanie w tej sprawie wszczęła także Prokuratura Okręgowa w Legnicy.
W karambolu na A4 koło Budziszowa, do którego leciał śmigłowiec, nie było ciężko rannych.
Marcin Austyn, PAP
"Nasz Dziennik" 2009-02-18
Autor: wa