Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szpital zamiast podium

Treść

Dramat Mai Włoszczowskiej. Nasza wicemistrzyni olimpijska z Pekinu miała wczoraj ciężki wypadek na treningu i nie wystartuje w jutrzejszym wyścigu elity na rozgrywanych w australijskiej Canberze mistrzostwach świata w kolarstwie górskim.

Polka, aktualna mistrzyni Europy, jechała do Canberry z jednym konkretnym celem - by powalczyć o złoty medal. Była w formie, czuła się świetnie, na miejscu okazało się jednak, że organizatorzy przygotowali trasę o szalonej skali trudności. Podkreślały to wszystkie zawodniczki, poza miejscowymi, które wcześniej miały okazję poznać dokładnie wszelkie jej tajniki i pod tym względem miały sporą przewagę nad konkurentkami. Włoszczowska, dziewczyna odważna i nieobawiająca się ryzyka, przyznawała wprost, że przejeżdżając ją pierwszy raz, przed najtrudniejszym zjazdem stała pół godziny i zastanawiała się, co dalej. - Techniki na trasie nie jest może za dużo, bo tylko kilometr na siedem, ale robi piorunujące wrażenie. Reakcja wszystkich jest jedna: "Tu się nie da zjechać" lub "Nie ma sensu ryzykować" - mówiła. Owszem, ten fragment niby można było objechać, ale w ten sposób traciło się mnóstwo sekund i co za tym idzie - szansę na sukces. Maja bolesny upadek zaliczyła już w poniedziałek, na szczęście bez większych konsekwencji. Dzień później wystartowała w sztafecie, pojechała bardzo dobrze. Wczoraj, podczas ostatniego treningu, było już dramatycznie. Polka przewróciła się, uderzyła twarzą o kamień. Przez chwilę podejrzewano nawet złamanie szczęki, zawodniczka natychmiast trafiła do szpitala. Tam okazało się, że obrażenia aż tak poważne nie są, ale jutrzejszy wyścig Włoszczowska obejrzy w telewizorze. Po wypadku naszej wicemistrzyni olimpijskiej organizatorzy postanowili wyłączyć z trasy feralny fragment. Potrzebowali dramatu, by pójść po rozum do głowy?
Pisk
"Nasz Dziennik" 2009-09-04

Autor: wa