Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Świat otrzymał ją w darze

Treść

Siostra Łucja to postać niezwykła. Była i pozostaje dla nas wielkim darem, jaki Bóg przekazał światu. Można by rzec, że nie rozpakowaliśmy jeszcze tego niebieskiego prezentu do końca, że wciąż jest w nim wiele świętych niewiadomych. Ale już teraz jesteśmy pewni, że ten niezwykły dar zmienia nasze życie i pozwala ze spokojem spoglądać w przyszłość naszych dzieci. Skąd to przekonanie? Ona wierzyła w nas - że staniemy po stronie Boga i pomożemy Mu przeprowadzić wielką reformę świata, w której zło zamieni się w dobro, a śmierć zamieni się w życie. O Siostrze Łucji trzeba mówić na każdej szerokości geograficznej naszego chorego świata, ponieważ Siostra Łucja nie należy jedynie do Portugalii ani do samego tylko Karmelu. Ona nie jest nawet własnością całego Kościoła. Należy do całego świata. Została mu podarowana, więcej - sama dała się światu jako dar bez reszty. Trzeba więc o niej pisać, o niej mówić, zgłębiać jej pisma, budować mosty między przykładem jej życia a naszym postępowaniem. Od niej mamy uczyć się wszystkiego, co dziś dla nas najważniejsze: wielkiej modlitwy, bezkompromisowej wiary, nadziei, której nic nie pomniejszy, ofiary, której nigdy dość, pracy, która spala na popiół zapomnienia o sobie, by być sługami Orędzia Ocalenia. Bo od nas zależy, kiedy stanie się to, co zapowiadała Matka Najświętsza w Fatimie: kiedy wybije godzina zwycięstwa Dobra. Tam, w Niebie, ilu jest ludzi, którzy zawdzięczają jej wszystko? Przez blisko dziewięćdziesiąt lat, dzień po dniu, składała ofiary i modliła się w intencji grzeszników, kochając Boga w ich imieniu, cierpiąc za nich, wierząc podwójnie, bo także w ich imieniu. Żyła pochłonięta jedną myślą: uratować przed piekłem jak najwięcej grzeszników. Stała blisko mocy piekła (a wiemy, jak bardzo bała się szatana). Stała pochylona nad przepaścią, łapiąc w sieci tkane z modlitwy, pokuty i ofiary jak najwięcej dusz. Ci ludzie zawdzięczają jej życie wieczne. Siostra Łucja ocaliła ich przed wyrzuceniem na wieczny śmietnik, jakim jest piekło. Ale jej misja nie ograniczyła się ani do jej życia na ziemi, ani do niej samej. Ona chciała, aby razem z nią nad przepaścią piekła pochylili się inni i... ratowali ludzi. Wiedziała, że każda dusza ma tak wielką wartość, iż nie ma ceny, jakiej nie trzeba by za nią zapłacić. Zapłacić bez namysłu. Przyjąć wielkie cierpienie? Tak. Zgodzić się na przegraną w życiu? Oczywiście. Być wyśmianym? Utracić dobre imię? Stać się człowiekiem na marginesie? Wypaść z wiru sukcesu? Ależ tak, jeśli w ten sposób można ocalić choć jedną duszę! Nie przestaje stawiać nam pytań. Kochasz swoje dziecko... Co chcesz mu dać? Co, twoim zdaniem, jest dla niego najważniejsze? Jego doskonałe stopnie, dominacja wśród kolegów, bycie pierwszym i najlepszym, kolejne świetne szkoły, potem doskonałe zarobki, piękny dom, podróże...? Nie, ważna jest jego dusza. Czy jest czysta, czy oświeca ją blask Nieba? Pytaj - mówi Siostra Łucja - czy udziałem twego dziecka będzie prawdziwe, jedyne szczęście - wieczność w zjednoczeniu z Bogiem. Te same pytania stawia dziś Siostra Łucja nam, dorosłym, którzy szukają recepty na szczęście. Zasłania nam oczy, gdy patrzymy na karuzelę tego świata i mówi: Liczy się tylko wieczność. Nie znaczy to, że ten świat nic nie jest wart, że nie mamy prawa do radości, uśmiechu, swoich małych zwycięstw. Tylko, powtarza Siostra Łucja, prawdziwa radość, uśmiech, wygrana są jedynie tam, gdzie nie ma grzechu. Więc cóż? Otrzymujemy od niej dwie wskazówki: "Nie grzesz i nie toleruj grzechu" oraz "Za wszelką cenę ratuj dusze ludzi przed piekłem". To jej recepta na szczęście. Prawdziwe. To także jej propozycja na inną przyszłość świata. Bo prorokowała, że nadchodzi "nowe pokolenie" ludzi żyjących bez grzechu i przeciw piekłu, ludzi, którzy przełamią ofensywę zła. Co z tego, że szatan zasiadł już niemal na wszystkich tronach tego świata, skoro dobro jest potężniejsze od zła. Dobro zakorzenione w Bogu ma w sobie tyle mocy, że rozsadzi mury budowanej od lat cywilizacji bez Boga. Apokaliptyczny anioł nie będzie musiał strącać z nieba iskier, by spopielić twierdzę zła, bo jej mury runą, a dobro przyniesie wiosnę, pokój. W to w ostatnich latach swego życia wierzyła Siostra Łucja. Wiemy, jak tę wyglądaną przez nas chwilę nazwała Matka Boża Fatimska. To godzina triumfu Jej Niepokalanego Serca. W wariancie, o którym opowiadała nam Siostra Łucja, nastanie ona dzięki ludziom, którzy wysłuchają głosu Siostry Łucji: głosu Wizjonerki, głosu Prorokini, głosu żertwy całopalnej. Siostra Łucja to współcześnie najważniejszy głos dla świata. Dziś, w dniu fatimskim, który jest dniem jej odejścia do Pana, głos ten dociera do nas z natarczywością samej Ewangelii. Jeśli zamkniemy na niego uszy, jeśli go zlekceważymy, sami pozbawimy się niebieskiej pomocy. Siostra Łucja wciąż powtarzała, że wszystko jest warunkowe, że Boży scenariusz spełni się, jeśli my się weń zaangażujemy. Teoretycznie możemy nie chcieć opowiedzieć się za Niebem i żyć pozornie wiarą, która świetnie godzi przyjemności tego świata z wędrowaniem ku Niebu. Bóg potrafi godzić sprzeczności i możliwe, że rzeczywiście nas, ludzi żyjących dla świata, ocali jakimś cudem Boska łaska i gdy wybije dla nas godzina śmierci, przejdziemy stąd do ojczyzny w Niebie. Jak jednak pomniejszone będzie nasze szczęście, gdy ujrzymy się współwinnymi pełnego piekła i tak pustego Nieba... Lepiej o to nie pytać. Polski przyjaciel Siostry Łucji, ks. Mirosław Drozdek, mówił przed swoją śmiercią, że "Siostra Łucja będzie ważna dla świata". Tak, z każdym rokiem będziemy widzieć pełniej prawdziwość jego ostatnich słów... Ona, kiedyś ukryta pod innym imieniem, potem zamknięta za murem Karmelu, dziś przemawia do każdego z nas. Przychodzi do wszystkich, by powiedzieć: "Nie bój się. Pomogę ci". Czy jesteśmy gotowi przyjąć od Boga ten wspaniały dar świętych obcowania, spotkać się dziś z nią, poznać jej ducha i odkryć moc jej pełnego prostoty przesłania? Wincenty Łaszewski "Nasz Dziennik" 2008-02-13

Autor: wa