Sprawa Miłoszewskiego ważniejsza od mafii paliwowej
Treść
Z prokuratorem Wojciechem Miłoszewskim z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie  rozmawia Paweł Tunia
W mediach, m.in. w "Rzeczpospolitej",  pojawiły się informacje, że w oświadczeniu sporządzonym dla Odwoławczego Sądu  Dyscyplinarnego przy Ministerstwie Sprawiedliwości, który rozpatrywał sprawę  Pańskiego immunitetu, miały znaleźć się także sugestie, że były prokurator  krajowy Marek Staszak zbierał "haki" od prokuratorów prowadzących sprawę mafii  na temat polityków PiS...
- Takiego tematu w moim oświadczeniu nie ma,  takiej notatki nigdy nie spisałem. Sporządziłem tylko oświadczenie do  postępowania w przedmiocie immunitetu. Natomiast wniosek, że dotyczyło to także  tego tematu, to już wyciągnęła "Rzeczpospolita". Na temat zdarzeń związanych z  szukaniem "haków" na Ziobrę, nie mam pojęcia. Trzeba by zapytać dziennikarza  "Rzeczpospolitej", w jaki sposób on to wyinterpretował z mojego oświadczenia.  Nie wypowiadam się tam na temat żadnych nacisków, bo to nie jest przedmiotem  postępowania dyscyplinarnego.
Postępowanie dyscyplinarne wobec Pana za  rzekome bezprawne udostępnianie Jarosławowi Kaczyńskiemu materiałów ze śledztwa  na temat mafii paliwowej zaczęło się od telefonu od Marka Staszaka...
-  Zaczęło się to od programu telewizyjnego na temat przejęcia przez mafię kontroli  dostaw gazu do Polski. Również na ten temat w mediach wypowiedzieli się m.in.  Zbigniew Wassermann i Jarosław Kaczyński, sugerując, że temat nie jest im znany.  Wówczas jeden z prokuratorów poinformował pana Staszaka, że temat powinien być  znany obu politykom, bo wiadomo o nim co najmniej od dwóch lat, a pojawił się w  materiałach śledztwa paliwowego. Tak to się zaczęło. Wtedy zadzwoniono do mnie z  pytaniem, czy miało miejsce spotkanie z Kaczyńskim i Ziobrą. Traktując to jako  rzecz naturalną i nie widząc w tym sensacji, potwierdziłem. Skutkiem było  postępowanie w Płocku o udostępnienie materiałów ze śledztwa obu politykom.  Marek Staszak był wobec tego osobą, która została poinformowana jako pierwsza o  sprawie. Po tym telefonie temat dostaw gazu stał się drugorzędny i nieistotny.  Ważne stało się teraz spotkanie z Kaczyńskim i rola w tym Ziobry.
I to  Panu zarzucono bezprawne przekazywanie informacji na temat tego śledztwa  Kaczyńskiemu i Ziobrze, ale nie tylko Pan zajmował się tą sprawą. W oświadczeniu  padają jakieś nazwiska?
- Śledztwo było prowadzone zespołowo, więc  odwołałem się do wiedzy także innych prokuratorów. Natomiast nie chodzi tam o  osoby z Prokuratury Krajowej. Oświadczenie jest częścią sprawy dyscyplinarnej,  więc dokładnie o nim mówić nie mogę. Zmierzało ono do tego, aby wykazać, że całe  to spotkanie z Kaczyńskim było z punktu widzenia prawa karnego zdarzeniem  neutralnym, zaś jego celem było poinformowanie parlamentarzysty Jarosława  Kaczyńskiego, zajmującego się tematyką bezpieczeństwa energetycznego o  zagrożeniach w tej sferze. W takim kontekście padają tam nazwiska Ziobry i  Kaczyńskiego wielokrotnie. Uważam, że całe postępowanie zostało zainicjowane bez  faktycznej przyczyny i odpowiedniego uzasadnienia prawnego. Nie wiem, na jakiej  zasadzie ze zdarzenia, które opisałem, ktoś wysnuł wniosek, że zaszło tu jakieś  przestępstwo. Na czyj wniosek wszczęto postępowanie przeciwko mnie, tego nie  wiem. Takich informacji jako osoba, którą się próbuje ścigać, nie  posiadam.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-03-27
Autor: wa