Przejdź do treści
Przejdź do stopki

SLD-owski beton wraca do Sejmu

Treść

Leszek Miller powrócił do Sejmu. A to dzięki zaproszeniu kolegów z lewicy, którzy jeszcze przed rokiem nie chcieli byłego premiera na swoich listach wyborczych. Odnawianie twarzy polskiej lewicy najwidoczniej już się skończyło i skompromitowany premier najwyraźniej wraca do łask kolegów. W tej sytuacji bardzo symbolicznie trzeba traktować okazję, z jakiej Miller zjawił się w Sejmie. Były premier domaga się, aby marszałek Sejmu podjął działania na rzecz... unieważnienia uchwały Sejmu w sprawie raportu komisji Rywina. Jeszcze przed rokiem działacze Sojuszu Lewicy Demokratycznej odmawiali Leszkowi Millerowi możliwości startu w wyborach do Sejmu z listy Lewicy i Demokratów. Wskutek tego wystąpił z SLD i zaczął tworzyć swoje ugrupowanie. Dziś wygląda na to, iż ze strony Sojuszu był to zabieg wykonany przede wszystkim z powodów koniunkturalnych i mających pozorować wrażenie odnawiania oblicza lewicy. Po niepowodzeniach w jednoczeniu lewicy jej działacze z powrotem sięgają po skompromitowanego byłego premiera. Niewykluczone, że Leszek Miller wystartuje z list lewicy w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. - Jeszcze w tej sprawie z panem Napieralskim nie rozmawiałem - mówił tajemniczo były premier. Jak jednak dodał, jest przekonany, że jeśli w wyborach do PE będzie więcej niż jedna lista lewicy, to na jakiekolwiek powodzenie trudno liczyć. Sojuszowi Lewicy Demokratycznej otwarcie szafy z politycznymi trupami ułatwiło zapewne odsunięcie w cień byłego szefa Sojuszu Wojciecha Olejniczaka. Obaj panowie zbytnią sympatią się bowiem nie darzyli. Olejniczak i Miller - z pierwszego miejsca listy Samoobrony, startowali nawet do Sejmu z jednego, łódzkiego okręgu. Ponad dziesięć razy więcej głosów otrzymał Olejniczak. Wczorajszy powrót Millera do Sejmu, i być może do łask kolegów, jest o tyle symboliczny, że wystąpił on do marszałka Sejmu, aby ten podjął działania na rzecz unieważnienia uchwały Sejmu w sprawie raportu komisji śledczej, która badała aferę Rywina. A to afera Rywina pieczętowała kompromitujące rządy SLD. - Żaden z artykułów Regulaminu Sejmu, który dotyczy procedury uchwalania uchwał i ustaw, nie został w tym wypadku zastosowany. Mamy wypadek bez precedensu, w którym Sejm pogwałcił własne prawo w sposób rażący - uważa były premier. W jego ocenie, uchwała Sejmu "legalizuje kłamstwo". Miller był jednak bardzo niepocieszony, iż marszałek Sejmu był "zbyt zajęty", aby osobiście mógł mu przekazać swój wniosek. Artur Kowalski "Nasz Dziennik" 2008-12-12

Autor: wa