Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Śląsk górą na Łazienkowskiej

Treść

Piłkarze Śląska Wrocław pokonali na wyjeździe Legię Warszawa 2:1 w szlagierowym meczu 4. kolejki ekstraklasy. Przygotowująca się do decydującego boju o Ligę Mistrzów Wisła Kraków w rezerwowym składzie zremisowała w Kielcach. Pierwszą w sezonie porażkę zanotowała stołeczna Polonia, no ale w formie z soboty nie mogła liczyć na jakąkolwiek zdobycz.
Do wczoraj Legia była jedyną drużyną, która w obecnym sezonie nie straciła jeszcze punktu. Szybko jednak przekonała się, że o podtrzymanie dobrej serii nie będzie łatwo, bo już w 7. minucie po pięknym podaniu Sebastiana Mili ładnym strzałem prowadzenie dla gości zdobył Łukasz Madej. Mila w roli głównej wystąpił też tuż przed przerwą, gdy obsłużył Johana Voskampa, a ten podwyższył wynik na 2:0. Śląsk, niespodziewanie, był stroną dominującą, grając mądrze i dojrzale. Legia niby częściej posiadała piłkę, niby oddała więcej strzałów, ale tylko jeden z nich przyniósł skutek. Przegrała zasłużenie.
Sergei Pareiko i Junior Diaz - to jedyni (!) gracze Wisły, którzy zagrali przez 90 minut w środowym meczu z Apoelem Nikozja i wyszli na boisko w podstawowym składzie w Kielcach. Trener Robert Maaskant poza tym posłał do boju zmienników, oszczędzając siły swych największych gwiazd. Szansę otrzymali w ten sposób m.in. nowicjusze Michał Czekaj i Daniel Brud i spisali się całkiem nieźle. Holender jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego przyznawał, że zadowoli go nawet remis, i faktycznie Wisła wróciła do domu z jednym punktem. Do przerwy stroną przeważającą byli gospodarze, na drodze stawał im Pareiko. W drugiej połowie role się odwróciły, świetnych okazji nie wykorzystał Dudu Biton, lecz w końcówce ponownie bliższa celu była Korona - strzał Tomasza Lisowskiego, trafił jednak w poprzeczkę. Kilkadziesiąt sekund później zawodnik ten ujrzał czerwoną kartkę. - Można było z Wisłą wygrać - żałował trener kielczan Lech Ojrzyński.
W Łodzi kompletnie rozczarowała Polonia. Faworyzowana, dała sobie narzucić warunki gry Widzewa, a przy tym poczynała sobie z zadziwiającą apatycznością. Nic dziwnego, że to gospodarze stworzyli sobie więcej sytuacji i jedną z nich wykorzystali. Na początku drugiej połowy wprowadzony do gry po przerwie Princewill Okachi trafił do bramki, zapewniając swej drużynie zasłużone trzy punkty. Widzew powinien zresztą wygrać wyżej, ale w 12. minucie Łukasz Broź nie wykorzystał rzutu karnego. Polonia najbliżej szczęścia była w ostatnich sekundach meczu, lecz Daniel Sikorski spudłował z bardzo dogodnej sytuacji. - Wiedzieliśmy, że na Widzewie gra się ciężko i nie można pozwolić rywalowi się rozpędzić. Postąpiliśmy jednak inaczej i jestem z tego powodu wściekły i na siebie, i na chłopaków - przyznał trener pokonanych Jacek Zieliński.
W trzeciej minucie doliczonego czasu gry rozstrzygnął się pojedynek Górnika z Bełchatowem. Zabrzanie wcześniej atakowali, byli stroną dominującą, ale nie potrafili przełożyć tego na bramkę. I gdy wydawało się, że padnie wynik 0:0, po rzucie rożnym w polu karnym najlepiej odnalazł się Adam Marciniak i zdobył gola na wagę zwycięstwa. Zasłużonego. - Wierzyłem do końca, że nam się uda. To obowiązek trenera, a szczęście w piłce też jest niezbędne - powiedział prowadzący zabrzan Adam Nawałka. W Białymstoku kilka ciekawych akcji przeprowadziła Cracovia, ale podobnie jak we wcześniejszych meczach była nieskuteczna. Jagiellonia za to trafiła dwa razy i zapisała na konto pełną pulę.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-08-22

Autor: jc