Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Seksanonse nie rażą prokuratury

Treść

Stołeczna prokuratura nie zbada skandalu dotyczącego niezabezpieczonych przed dziećmi ofert erotycznych w teletekstach nadawców komercyjnych. Powód? "Brak uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa". Jeszcze w ubiegłą środę rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie nie był w stanie ustalić, kto się tą sprawą zajmuje. Dwa dni później okazało się, że zapadła decyzja o odmowie wszczęcia śledztwa.
O zamieszczaniu wulgarnych ofert erotycznych i pornograficznych (w tym zachęcających do stręczycielstwa) w teletekstach nadawców komercyjnych, co jednoznacznie negatywnie oceniła Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, "Nasz Dziennik" informował już 10 lutego. Dziś wiadomo, że śledztwa w tej sprawie nie będzie. - W mojej opinii, decyzja o odmowie wszczęcia śledztwa jest błędna - uważa poseł Stanisław Pięta (PiS), z wykształcenia prawnik. Zapowiada, że niewątpliwie będzie w tej sprawie interweniował.
Pojedynczy anons na stronie z osobnym numerem, który będzie emitowany przez tydzień, to dla stacji telewizyjnej wpływ ok. 400-600 złotych. Zaniepokojeni rodzice zaalarmowali naszą redakcję, że tego typu ogłoszenia w żaden sposób nie są zabezpieczone przed dziećmi.
Sprawa trafiła najpierw do Prokuratury Krajowej, skąd powędrowała do stołecznych prokuratur apelacyjnej i okręgowej. I nikt nie był w stanie nam dokładnie powiedzieć, co się w tej sprawie dzieje - poza tym, że została przekazana gdzie indziej.
Ostatecznie w piątek Polska Agencja Prasowa podała, że Prokuratura Rejonowa Warszawa Ochota odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Informację przekazał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Mateusz Martyniuk. Jeszcze dwa dni wcześniej prokurator Martyniuk nie był w stanie udzielić "Naszemu Dziennikowi" żadnych informacji na ten temat, ponieważ nie zdołał znaleźć danych dotyczących tego postępowania. Określił to mianem "szukania igły w stogu siana" i tłumaczył się, że "nikt z pracowników tego postępowania nie kojarzy". Kiedy natomiast chcieliśmy dowiedzieć się więcej na temat wiadomości upublicznionej przez PAP, usłyszeliśmy, że "sprawa znalazła się w czwartek". - Okazało się, że pismo z zawiadomieniem z Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie wpłynęło do Prokuratury Okręgowej w Warszawie i tak, jak ustaliłem, Prokuratura Okręgowa w Warszawie przekazała je Prokuraturze Rejonowej Warszawa Ochota. W piątek szef tej prokuratury Zdzisław Hut poinformował mnie, że w sprawie tej odmówiono wszczęcia postępowania z powodu braku uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa - wyjaśnia Martyniuk.
Zdziwiony taką decyzją prokuratury jest poseł Stanisław Pięta (PiS). Zastanawia się, czy nie wynika ona przypadkiem ze zbyt wąskiej interpretacji jednego z przepisów kodeksu karnego. - Gdy wczytamy się w treść art. 204, par. 1, który mówi o tym, że karze pozbawienia wolności do lat 3 podlega każdy, kto: "w celu osiągnięcia korzyści majątkowej nakłania inną osobę do uprawiania prostytucji lub jej to ułatwia", to wyraźnie widać, że ta druga część alternatywy jest wypełniana przez tego rodzaju działanie jak reklamowanie prostytucji. Nie ma żadnych wątpliwości, iż reklama usługi świadczonej przez prostytutkę jest ułatwianiem prostytucji - kategorycznie stwierdza poseł Pięta. Równocześnie zwraca uwagę, że w tym przypadku zachodzi także ewidentna relacja finansowa: jest korzyść majątkowa po stronie stacji telewizyjnej umieszczającej tego rodzaju seksanonse. Ten temat wyczerpuje par. 2 tego samego artykułu, który brzmi: "Karze określonej w par. 1 podlega, kto czerpie korzyści majątkowe z uprawiania prostytucji przez inną osobę", a par. 3 precyzuje, iż w przypadku, gdy "osoba określona w par. 1 lub 2 jest małoletnim, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10". - Mamy tutaj wprawdzie do czynienia z pośrednim czerpaniem korzyści majątkowych, jednak ustawodawca nie zawęża przepisu w taki sposób, że zakazuje jedynie bezpośredniego czerpania korzyści majątkowych z uprawiania prostytucji. Dyspozycję tego przepisu wypełniają zatem wszelkie korzyści, które ktoś osiąga z uprawiania nierządu przez inne osoby - interpretuje przepisy Stanisław Pięta.
- Moim zdaniem, zarówno na podstawie paragrafu 1, jak i 2 takie postępowanie powinno być wszczęte. W tej sytuacji osoby, które zawiadomiły o popełnieniu przestępstwa, powinny skorzystać ze środka odwoławczego - radzi parlamentarzysta i zapowiada, że również osobiście będzie w tej sprawie interweniował.
Zakaz stręczycielstwa w mediach
Poseł Pięta nie wyklucza, że po zapoznaniu się z uzasadnieniem odmowy wszczęcia śledztwa będzie namawiał władze klubu PiS do przygotowania nowelizacji kodeksu karnego, w której zostałby wprost wprowadzony zakaz umieszczania w mediach ogłoszeń o charakterze ofert seksualnych.
Zapytaliśmy w Prokuraturze Rejonowej Warszawa Ochota, dlaczego odmówiono głębszego zbadania tej sprawy, i usłyszeliśmy jedynie stwierdzenie, jakoby nie zachodziło "uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa". - Mogę jedynie potwierdzić, że taka decyzja została podjęta. Natomiast co do uzasadnienia, nie będę się wypowiadał i udzielał jakichkolwiek informacji w rozmowie telefonicznej. Jeśli dziennikarz występuje w imieniu redakcji, może się ewentualnie ubiegać o wgląd do akt lub w inny sposób się zaznajomić, zgodnie z obowiązującymi procedurami w tym zakresie. Jest taka możliwość, ale to musi być sformalizowane - powiedział nam prokurator rejonowy Zdzisław Hut. Podkreślił, że nie wydał zarządzenia, żeby upubliczniać tę decyzję, ale w ramach dostępu do informacji publicznej można wnosić o to, aby się z nią zapoznać. Równocześnie przyznaje, że wniosek z prośbą o ujawnienie "zakresu materiału dowodowego, o który wnosi obywatel", może być rozpatrzony pozytywnie lub negatywnie.
- To postępowanie wygląda na działanie lege artis, ale po cóż to utrudnianie dostępu do tej wiedzy czytelnikom? Czy pan prokurator nie może w kilku zdaniach podać głównych argumentów z uzasadnienia? To jest zastanawiające - komentuje Stanisław Pięta. Podkreśla, że jest żywo zainteresowany wydobyciem tego uzasadnienia i zapowiada, iż skieruje zapytanie do prokuratury, a nawet do Ministerstwa Sprawiedliwości, czy zostało ono utajnione, skoro nie można się z nim w łatwy sposób zapoznać. - W najbliższych dniach na pewno takie działanie podejmę - deklaruje bielski poseł.
Poseł Jan Dziedziczak (PiS), członek sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, żałuje, że prokuratura podjęła taką decyzję. Zaznacza jednocześnie, że drążenie tej sprawy od strony prokuratorskiej będzie bardzo trudne. Skoro były problemy nawet z tym, żeby zmusić kioskarzy do nieeksponowania pism pornograficznych w gablotach na wysokości oczu dziecka, to udowodnienie nadawcom, że reklamują prostytucję i czerpią z tego korzyść majątkową, też będzie trudne do udowodnienia. Jego zdaniem, kluczem do sukcesu jest decyzja Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji: skoro stwierdziła ona, że teletekst też jest programem, to ustawa o ochronie nieletnich, którzy są narażeni na oglądanie wulgarnych seksanonsów, obowiązuje również w tym zakresie. - Czekam na oficjalną odpowiedź KRRiT na moje pismo z prośbą o interwencję. Wówczas będę występował o kategoryczną realizację postanowień Rady - konkluduje Jan Dziedziczak.
Maria S. Jasita
Nasz Dziennik 2010-03-24

Autor: jc