Sędziowie za bardzo uwierzyli Kiszczakowi
Treść
Sąd okręgowy nadmierną wagę przywiązywał do wyjaśnień oskarżonego Czesława  Kiszczaka, nie biorąc pod uwagę całokształtu okoliczności - stwierdził wczoraj  warszawski sąd apelacyjny. Zakwestionował tym samym wyrok sądu niższej instancji  z zeszłego roku, który uznał, że karalność czynu zarzucanego Kiszczakowi już się  przedawniła. Proces byłego szefa MSW oskarżonego o przyczynienie się do śmierci  9 górników kopalni "Wujek" w 1981 r. zacznie się ponownie przed sądem  okręgowym.
Sąd apelacyjny stwierdził w swoim wyroku, że sąd okręgowy  w wyroku z 2008 r. źle ocenił winę gen. Kiszczaka, uznając, że popełnił swój  czyn nieumyślnie. - Przeprowadzona przez sąd pierwszej instancji analiza  materiału dowodowego w zakresie ustalenia zamiarów oskarżonego jest nietrafna -  uzasadniał sąd. W konsekwencji nie można było umorzyć tej sprawy ze względu na  jej przedawnienie. Według sądu apelacyjnego, Kiszczak dopuścił się zbrodni  komunistycznej, której przedawnienie nastąpi w 2020 r., a nie jak przyjął sąd  okręgowy w 1986 roku. - Termin przedawnienia upływa 1 sierpnia 2020 roku, jako  że przepis dotyczący zbrodni komunistycznej po przyjęciu umyślności powoduje  konieczność przyjęcia, że czyn ten jest zbrodnią komunistyczną - orzekł sąd.  Podkreślił, że były szef MSW miał obowiązek wydania aktu regulującego użycie  broni palnej w sytuacjach nadzwyczajnych, co wynikało z dekretu o stanie  wojennym. - Wyjaśnienia oskarżonego, że ktoś mu coś radził, albo że dekret w  sposób wystarczający to regulował, nie mogą się ostać, bo jest to delegacja z  dekretu, którą miał obowiązek wykonać - stwierdził sąd. Kiszczak musiał zdawać  sobie sprawę, "że przepisy dekretu o stanie wojennym w sposób dalece  niewystarczający regulowały zasady użycia oddziałów zwartych i możliwość użycia  przez nie środków przymusu i broni palnej". Sąd podkreślił, iż oskarżony musiał  być świadomy tego, że może dojść do "niekontrolowanego użycia broni, w tym do  oddawania strzałów z broni palnej w czasie akcji odblokowywania zakładów  pracy".
Sąd uznał za błędne ustalenia sądu okręgowego, że doszło do walki  wręcz między górnikami a funkcjonariuszami ZOMO. - To ustalenie jest nietrafne,  bo sprzeczne z materiałami dowodowymi - stwierdził. Nakazał sądowi pierwszej  instancji dokładnie przeanalizować szyfrogram skierowany przez Kiszczaka do  jednostek milicji, w którym przekazał dowódcom MO uprawnienia do wydania rozkazu  użycia broni.
Sąd zwrócił także uwagę, że winni zbrodni w obu kopalniach nie  zostali dotychczas ukarani, a osoby biorące udział w pacyfikacjach "za wiedzą i  zgodą Kiszczaka zostały odznaczone". - Oskarżony Kiszczak osobiście wręczał im  te odznaczenia - wskazał sąd. 
Według prokuratora Zbigniewa Zięby, wskazówki  przedstawione przez sąd apelacyjny umożliwią sprawne przeprowadzenie ponownego  procesu. Ocenia, że wyrok powinien zapaść nawet do końca przyszłego roku.  
Prokurator Zbigniew Zięba uważa, że dzięki tym wskazówkom sprawę uda się  zamknąć bardzo szybko. Podobnego zdania jest pełnomocnik rodzin górników  zastrzelonych w kopalni "Wujek" mecenas Maciej Bednarkiewicz. Uważa on, że  sprawa będzie zakończona bardzo szybko i zgodnie z wnioskami oskarżenia.  Wskazuje, że sąd okręgowy musi dokładnie zastosować się do zaleceń  apelacji.
Zadowolenia z wczorajszego orzeczenia sądu nie kryją  przedstawiciele górników. - Gdy skazano zomowców, mówiliśmy, że to dopiero część  naszej drogi do sprawiedliwości. Cały czas wierzymy, że również inspiratorzy tej  zbrodni zostaną wskazani z imienia i nazwiska i ukarani. Decyzja sądu  apelacyjnego daje na to szanse - powiedział Piotr Duda, przewodniczący  śląsko-dąbrowskiej NSZZ "Solidarność". 
- Sytuacja wraca do normalności, nie  może być tak, że za zbrodnię pod "Wujkiem" odpowiedzą tylko zomowcy. Przecież  ktoś ich wysłał, a tym kimś był generał Kiszczak - powiedział Krzysztof  Pluszczyk, szef Społecznego Komitetu Pamięci Górników Poległych.
Wczorajszy  wyrok sądu jest już czwartym w tej sprawie. W trwającym od 1994 r. procesie  Kiszczaka raz został on uniewinniony, a potem skazany na 2 lata więzienia w  zawieszeniu. Jednak oba wyroki zostały uchylone.
Zenon Baranowski
"Nasz Dziennik" 2009-10-30
Autor: wa