Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Puchar UEFA

Treść

Wisła Kraków i Lech Poznań staną dziś przed szansą awansu do fazy grupowej piłkarskiego Pucharu UEFA. Obie ekipy są w identycznej sytuacji: dwa tygodnie temu w wyjazdowych starciach z - odpowiednio - Tottenhamem Hotspur i Austrią Wiedeń przegrały 1:2. Przed własną publicznością mogą stratę tę odrobić i przejść do historii. Do tej pory w fazie grupowej Pucharu UEFA (rozgrywanej od sezonu 2004/2005) występowały dwie polskie drużyny: Amica Wronki i Wisła. Nigdy nie udało się jednocześnie awansować dwóm naszym zespołom, stąd pragnienie sukcesu Białej Gwiazdy i Lecha jest ogromne. Tym bardziej że i jedni, i drudzy mają szansę na sukces. Czy ją wykorzystają? Wisła w Londynie wypadła dobrze, ale przegrała. Mimo klasy rywala, jego potencjału i możliwości może stratę odrobić. Tottenham od początku sezonu spisuje się bowiem źle, przegrywa mecz za meczem (no, może z wyjątkiem Pucharu UEFA...), zajmuje ostatnie miejsce w tabeli ligi angielskiej. Zszokowani takim obrotem sprawy (latem działacze wydali dziesiątki milionów euro na wzmocnienia) kibice domagają się dymisji trenera Juande Ramosa, nie brakuje głosów, że może go uratować tylko sukces w konfrontacji z Wisłą. Anglicy mają swoje kłopoty (acz nie można zapominać, że to zespół o wielkim potencjale), trener krakowian Maciej Skorża może skorzystać z usług wszystkich piłkarzy, i to go cieszy. - Staramy się odciąć od wszelkich spekulacji, które przedstawiają naszego przeciwnika jako zespół w słabej dyspozycji - przyznaje trener wiślaków, dodając: - Liczę na to, że zagramy konsekwentnie, ofensywnie i pressingiem od pierwszych minut. To będzie na pewno szybkie spotkanie, różniące się wyraźnie od meczów w lidze polskiej, gdzie zwykle mamy czas, by naprawić błąd, wrócić do defensywy i ustawić szyki. Lech w pierwszym meczu zaprezentował się przeciętnie, poniżej oczekiwań. Przegrał 1:2, mógł wyżej. Dało o sobie znać małe doświadczenie podopiecznych Franciszka Smudy w pucharowych bojach, ale dziś ma być inaczej. Lepiej. Własny stadion, komplet publiczności i wyższe (jak najbardziej!) umiejętności piłkarzy "Kolejorza" powinny zaowocować sukcesem. Poznaniacy w bieżących rozgrywkach mecze znakomite przeplatali słabszymi, ale w kluczowych potrafili się mobilizować i wspinać na wyżyny. Dzisiejszy jest kluczowy. - Musimy przede wszystkim zagrać agresywniej niż w Wiedniu. Niby strata jest mała, jednak to wcale nie oznacza, że wystarczy zdobyć jednego gola i będzie po sprawie - mówi Smuda. Trener lechitów jest pełen wiary, ale zarazem ma spory ból głowy, wszak z powodu kontuzji nie będzie mógł skorzystać z aż... czterech defensorów: Bartosza Bosackiego, Ivana Djurdjevicia, Marcina Kikuta i Luisa Henriqueza. To ogromne osłabienie, na szczęście zdrowi i w formie są wszyscy zawodnicy decydujący o sile ofensywnej drużyny (uraz wyleczył właśnie Sławomir Peszko). A dziś Lech ma przede wszystkim strzelać bramki. Pisk "Nasz Dziennik" 2008-10-02

Autor: wa