Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Prokuratura bada, a Tusk wydał już wyrok

Treść

Los Mariusza Kamińskiego jako szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego wydaje się przesądzony. Donald Tusk zapowiedział, że w poniedziałek odwoła go ze stanowiska. Tym samym premier, nie czekając na wynik śledztwa, wydał już wyrok w sprawie. Tymczasem śledztwo w prokuraturze, gdzie w związku z operacją specjalną CBA w ministerstwie rolnictwa z 2007 roku Kamińskiemu postawiono cztery zarzuty, potrwa przynajmniej do końca listopada bieżącego roku. Niewykluczone też, że lista podejrzanych w tej sprawie się wydłuży.

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie Mariola Zarzyka-Rzucidło, pytana przez nas o postępy w prowadzonym postępowaniu, stwierdziła, że prace są w toku i z uwagi na możliwość składania przez podejrzanego różnych wniosków dowodowych potrwa ono przynajmniej do końca listopada bieżącego roku. - Czynności procesowe trwają i nie zostały jeszcze zakończone. Na obecnym etapie postępowania Mariuszowi Kamińskiemu zostały postawione cztery zarzuty. Nadal jednak oczekujemy na część dokumentów, których CBA nam nie przesłało. Od tego zależy dalszy bieg sprawy - powiedziała Mariola Zarzyka-Rzucidło. Przypomnijmy, że prokuratura postawiła Mariuszowi Kamińskiemu zarzuty dotyczące przekroczenia uprawnień, nadużycia władzy oraz wyrażenia zgody na podrabianie dokumentów i wyłudzanie poświadczania nieprawdy podczas dochodzenia w tzw. aferze gruntowej sprzed dwóch lat. Prowokacja CBA miała ujawnić działania korupcyjne przy odrolnieniu ziemi w Mutowie k. Mrągowa na Mazurach. Według Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, Kamiński miał pełną świadomość, że w oparciu o podrobione dokumenty zostanie podjęte postępowanie administracyjne i może być wydana decyzja naruszająca prawa osób trzecich, tzn. właścicieli nieruchomości, które miały być odrolnione. W ocenie Kamińskiego, który nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, zarzuty prokuratorskie są absurdalne i mają podtekst polityczny. - Zarzuty prokuratorskie są miałkie i banalne, nie mają też żadnych podstaw faktycznych ani prawnych. Zostały mi postawione bezprawnie. Jestem głęboko przekonany, że przed sądem udowodnię swoją niewinność - twierdzi Kamiński, który nie zamierza uchylać się od odpowiedzialności. Jego zdaniem, są osoby w państwie, które chcą z niego zrobić przestępcę i kłamcę, ale on - jak twierdzi - nie ma sobie nic do zarzucenia. Jest przekonany, że wszystkie działania podejmowane przez CBA były legalne, a w przypadku procesu sądowego zapowiada kompromitację i ośmieszenie prokuratury. Wart podkreślenia jest także fakt, że wobec zarzutów nadużycia uprawnień oraz kierowania niezgodnymi z prawem działaniami operacyjnymi, postawionych szefowi CBA, jego zastępcy Maciej Wąsik i Ernest Bejda zwrócili się do prokuratury o postawienie zarzutów także im. Oświadczyli, że czynności odbywały się za ich wiedzą, zgodą, a także pod ich kierownictwem, dlatego są gotowi solidarnie ze swoim szefem ponieść odpowiedzialność za działania funkcjonariuszy CBA w związku z tzw. aferą gruntową. W odpowiedzi na to prokurator Mariola Zarzyka-Rzucidło stwierdziła, że prokuratura nie stawia nikomu zarzutów na życzenie. - Obecnie prokurator ocenił dostępny prokuraturze materiał dowodowy i na tej podstawie postawił zarzuty panu Mariuszowi Kamińskiemu. Natomiast dalsza analiza może doprowadzić do tego, że zarzuty mogą mieć także inne osoby - powiedziała nam rzecznik rzeszowskiej prokuratury. Na razie zarzuty prokuratorskie ciążą jedynie na Kamińskim. Zarzucane mu czyny są zagrożone karą ośmiu lat pozbawienia wolności. Tymczasem oceny działań szefa CBA dokonali już premier i PO. Bardziej partyjne niż merytoryczne wnioski i prawna ocena wydają się być tu słowa premiera, który w środę w TVN 24 rozgorączkowany powiedział: "Albo szef służby specjalnej w naszym kraju będzie zmieniał premiera, albo premier będzie zmieniał szefa służb specjalnych". Jakby tego było mało, szef koalicyjnego rządu PO - PSL na mównicy sejmowej, poruszając temat ewentualnej korupcji przy pracach nad zmianami w ustawie hazardowej, stwierdził, że Mariusz Kamiński posłużył się insynuacją i kłamstwem. - I ja to wiem - stanowczo dodał premier Tusk. W ocenie opozycji, zabrzmiało to niczym wyrok, a sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych z wyłączeniem posłów PiS, którzy opuścili obrady, pozytywnie zaopiniowała wniosek premiera o odwołanie Kamińskiego z pełnionej funkcji. Sam zainteresowany twierdzi, że są osoby w państwie, które chcą z niego zrobić przestępcę i kłamcę, ale dodaje, iż jest niewinny i udowodni to przed sądem. Opozycja na działaniach marketingowych Tuska i jego ekipy, które mają przykryć aferę hazardową, nie pozostawia suchej nitki. Europoseł Jacek Kurski (PiS) postawę premiera ocenia jako skandaliczną i niemającą precedensu. - Zamiast stać na straży praworządności, prywatyzuje państwo na własne potrzeby, na potrzeby własnej partii podporządkowuje sprawę rozliczenia winnych afery tak naprawdę wojnie politycznej. Usiłuje za wszelką cenę odwrócić uwagę od tych, którzy rzeczywiście mają coś na sumieniu, a oskarżyć tych, którzy doprowadzili do ujawnienia tej afery. To fatalna postawa premiera Tuska, ale myślę, że wojna, którą chce przykryć ten cały smród wywołany przez aferę hazardowo-lobbingową, skończy się klęską premiera Tuska, klęską PO i oprzytomnieniem społeczeństwa. Być może jest to punkt zwrotny w historii polityki ostatnich lat - powiedział nam europoseł Jacek Kurski.
Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik" 2009-10-10

Autor: wa