Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pożegnanie historyka

Treść

W poniedziałek w nocy zmarł prof. Marian Zgórniak, jeden z najwybitniejszych znawców historii I wojny światowej, honorowy obywatel Gorlic, pomysłodawca tworzonej właśnie monografii tego miasta. Miał 83 lata. Samo CV profesora zajmuje kilka stron, a składa się prawie wyłącznie z suchego opisu jego naukowych osiągnięć. To jednak zaledwie część bogatego życiorysu Mariana Zgórniaka, który był przede wszystkim wielkim patriotą i przyzwoitym człowiekiem. - Jako 16-latek przeprowadzał konspiratorów przez węgierską granicę - opowiada Zdzisław Tohl, prezes Stowarzyszenia Klub Gorliczan, do którego należał także Marian Zgórniak. - Nie wiadomo, ilu ludzi w ten sposób uratował przed hitlerowskimi prześladowaniami, w każdym razie sam stał się ich ofiarą. Doszło do wpadki i Marian Zgórniak został aresztowany, a następnie wysłany do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Był z nim jego ojciec, który nie przetrzymał trudnych obozowych warunków. Marian Zgórniak przeżył Oświęcim i po wojnie poświęcił się pracy naukowej na UJ. Jako historyk awansował od stopnia asystenta do profesora. Przez wiele lat kierował Instytutem Historii Najnowszej, opiekował się gorlickimi studentami uczącymi się na tym uniwersytecie. Specjalizował się w historii I wojny światowej oraz okresu międzywojennego. W tej dziedzinie był niekwestionowanym autorytetem. Przy jego wydatnej pomocy w 1995 r. udało się zorganizować międzynarodową konferencję historyków poświęconą bitwie pod Gorlicami. Była ona jednym z najważniejszych punktów obchodów 80. rocznicy tego wydarzenia. Chociaż od lat mieszkał w Krakowie, często odwiedzał rodzinne miasto. Snuł plany dotyczące kolejnych wydawnictw poświęconych dziejom Gorlic. To pod jego kierunkiem toczyły się prace nad monografią składającą się z dwóch tysięcy biogramów najwybitniejszych postaci związanych z tym regionem. - To niepowetowana strata - mówi Zdzisław Tohl. - Odszedł człowiek wielkiej kultury z przedwojennym charakterem i zasadami. Trudno mi w to uwierzyć, bo niedawno z sobą rozmawialiśmy. Wspominał, że podpisał umowę na kolejny rok pracy na Uniwersytecie Jagiellońskim. Był aktywny, nie ustawał w pracy naukowej. Powstała pustka, której nikt nie wypełni. Przykre, że tacy ludzie odchodzą. Najlepsi... (SZEL) "Dziennik Polski" 2007-11-20

Autor: wa