Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pomoc przegrywa z biurokracją

Treść

W Bogatyni liczącej 22 tysiące mieszkańców trudno mówić o powrocie do normalności, gdy ludzie nie mogą wyremontować swoich domów. Wprawdzie starają się zachować pozory, ale trudno nadrobić miną brak własnego lokum. Problemy z rozpoczęciem remontów wielu domów czy mieszkań wynikają z braku pieniędzy obiecanych przez rząd. Zwłoka to wynik m.in. skomplikowanych formalności. Tymczasem zbliża się zima.
Od momentu, kiedy wody Miedzianki wdarły się do Bogatyni, upłynął już ponad miesiąc, ale mimo wysiłku mieszkańcy nie uporali się ze skutkami powodzi. Ucierpiało blisko czterysta budynków mieszkalnych (ok. 1,1 tysiąca rodzin). Wsparcie państwa na razie ogranicza się do pomocy doraźnej, m.in. wypłaty zasiłków celowych dla powodzian w wysokości do sześciu tysięcy złotych. Dotychczas wypłacono ich ponad 1,1 tysiąca, a do rozpatrzenia pozostało jeszcze około dwustu wniosków. Jednak, jak podkreśla zastępca burmistrza Bogatyni Jerzy Stachyra, w perspektywie jesieni i zbliżającej się zimy najważniejszy jest remont domów zniszczonych przez powódź. Do tego konieczne są środki do 20 tysięcy złotych, a tych, niestety, wciąż jeszcze nie ma. Tymczasem władzom wojewódzkim, które w terenie reprezentują rząd, potrzebne są odpowiednie wnioski. - Doskonale to rozumiemy, ale żeby sporządzić wniosek niezbędne są szczegółowe dane na temat szkód we wszystkich lokalach i szacunek strat. W naszym przypadku dotyczy to około tysiąca lokali. Jest to żmudna praca wymagająca czasu - tłumaczy Jerzy Stachyra. Żeby go nie tracić, władze Bogatyni już kilkanaście dni temu zwróciły się do Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu z wnioskiem o zaliczkowe uzyskanie pieniędzy. Do tego dołączono listę szkód przygotowaną przez nadzór budowlany. - Otrzymaliśmy jednak telefoniczną odpowiedź, że w takiej formule nie może on zostać przyjęty, że nie jest to wystarczająca podstawa do uruchomienia płatności. Możemy otrzymać pieniądze dopiero po przedstawieniu szczegółowych informacji z wykazem konkretnych lokali mieszkalnych, co do których ma wystąpić wypłata świadczeń. To, niestety, wymaga czasu i dużo pracy - wyjaśnia sekretarz Gminy Bogatynia Daniel Fryc. W odpowiedzi na życzenie służb wojewody władze Bogatyni wysłały w ubiegłym tygodniu pismo z zestawieniem ok. 180 lokali mieszkalnych zwracające się o wypłaty świadczeń do 20 tysięcy złotych na łączną kwotę 3,6 milionów złotych. Zawierało ono też wniosek o środki finansowe na refinansowanie kosztów poniesionych przez gminę w związku z zawartymi umowami na wynajem lokali dla rodzin powodzian na wolnym rynku.
Ekspert musi być z przetargu
Kolejny problem dotyczy wypłaty zasiłków do 100 tys. zł. W ich przypadku oprócz opisu szkód obowiązują długie procedury. Potrzebne jest np. przetargowe wyłonienie ekspertów, którzy przeprowadzą te procedury, co także wymaga czasu. - Co prawda wojewoda przekazał nam listę ekspertów, ale aby kogoś zatrudnić, potrzebne jest przeprowadzenie postępowania przetargowego - komentuje Stachyra. Do ekspertyz budowlanych wytypowano ponad 160 budynków, w większości prywatnych, co dotyczy ok. pięciuset rodzin. Jednak samorząd nie posiada środków na pokrycie kosztów tych analiz, od których z kolei zależy przyznanie pieniędzy na remont, odtwarzanie czy rozbiórkę, a jeżeli tak, to w jakim zakresie. W jego ocenie, te skomplikowane procedury wydłużają okres rozpoczęcia prac i utrudniają życie poszkodowanym. - Osoby korzystające ze świadczenia i tak będą się musiały rozliczyć na podstawie faktur. Do 20 tysięcy złotych nie potrzebują ekspertyz, a pieniądze będą im wypłacane na podstawie oświadczenia i rozliczane zgodnie z rzeczywiście poniesionymi wydatkami. Dlaczego więc nie można było przekazać poszkodowanym pieniędzy w takiej wysokości, jakiej potrzebują, by mogły one rozpocząć pracę, a dopiero potem rozliczyć się na podstawie faktur? - pyta Jerzy Stachyra.
Samorząd czeka na przelew
Ludzie w Bogatyni nie mogą rozpocząć prac, bo nie mają pieniędzy, ale jak twierdzi wiceburmistrz Stachyra, i tak wykazują dużo cierpliwości, choć nastroje są coraz gorsze. - Ciągle słyszą od nas: "czekajcie", ale trudno, by nie zadawali sobie pytania: "to co wy robicie w takim układzie?". Wiedzą przecież, że te świadczenia im się należą, że pieniądze mają być, a faktycznie ich nie ma. Pojawiają się głosy, że rząd pieniądze na to dał, że pieniądze są, a my faktycznie ciągle ich nie mamy - mówi Jerzy Stachyra. Jednym z przejawów tworzenia pozorów normalności w Bogatyni jest to, że dzieci rozpoczęły rok szkolny w terminie. Miasto otrzymało też pomoc w postaci tysiąca złotych dla dzieci na zakup podręczników i przyborów szkolnych. Dostało też zapewnienie od resortu edukacji, że straty w infrastrukturze szkolnej, które wynoszą ok. trzech milionów złotych, zostaną pokryte. Jednak problemem może być to, że środki będą do wykorzystania jeszcze w bieżącym roku. - Nie wiadomo, czy zdążymy te prace przeprowadzić do końca roku - martwi się Jerzy Stachyra. Na razie nie można rozpocząć remontów. Władze i mieszkańcy Bogatyni oczekują od władz centralnych obiecanej pomocy w odbudowie, m.in. infrastruktury drogowej, mostowej, kanalizacji, a także pomocy finansowej w usuwaniu bezpośrednich skutków kataklizmu, bo - jak twierdzi wiceburmistrz Stachyra - miasto samo sobie nie poradzi. - Sprzątanie i utylizacja ok. 30 tysięcy ton odpadów popowodziowych to koszt 9 milionów złotych. Na wysypisko przez miesiąc wywieźliśmy więcej niż w ciągu 2,5 roku jest w stanie wyprodukować miasto Bogatynia - tłumaczy Stachyra. Bogatynia oczekuje też sfinansowania lokali dla powodzian - docelowych domów. 23 sierpnia br. władze miasta wystosowały pismo do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, w którym wymieniono siedem obszarów zadań, w których Bogatynia oczekuje wsparcia. Chodzi m.in. o wykonanie ekspertyz budynków, które ucierpiały w wyniku powodzi, pieniądze na odbudowę infrastruktury drogowej, usuwanie bezpośrednich skutków klęski, a także mieszkalnictwo dla powodzian.
W miarę możliwości budżetowych
Część powodzian trafiła do lokali wynajętych od osób prywatnych. Pokrycie kosztów wynajmu na wolnym rynku ma zapewnić pomoc wojewody dolnośląskiego w wysokości do tysiąca złotych na rodzinę. Powodzianie są również zakwaterowani w dawnym budynku strażnicy straży granicznej, której właścicielem jest Agencja Nieruchomości Rolnych. Oprócz tego mieszkają w hotelu górniczym oraz w budynku po straży granicznej w Porajowie. Tymczasowe mieszkania znajdują się także w budynku po dawnym Gimnazjum nr 2. Osoby tam zakwaterowane oczekują na swoje mieszkania docelowe. Starają się urządzić w miarę normalne lokum, które przypominałoby dom. - W ten sposób zabezpieczyliśmy osoby poszkodowane, by przetrwały ciężki okres odbudowy czy remontów lokali. Wystąpiliśmy także z zamówieniem publicznym o budowę trzech budynków wielorodzinnych komunalnych. Planowane jest także stworzenie osiedla szeregowych domków, gdzie zamieszkaliby nasi powodzianie. Realizacja tych dwóch zadań to koszt ok. 20-25 milionów złotych, ale żeby się to wszystko udało, potrzebna jest pomoc państwa - tłumaczy Daniel Fryc.
Wojewoda dolnośląski wręczył w poniedziałek samorządowcom z regionu promesy na odbudowę zniszczeń po powodzi. Wśród nich była też Bogatynia, która na remonty oraz na odbudowę obiektów komunalnej infrastruktury technicznej otrzymała dofinansowanie nie większe niż 10 milionów złotych. Środki te muszą być rozliczone do końca br. - Pieniądze w całości zostaną przeznaczone na przywrócenie funkcjonalności infrastruktury drogowej stanowiącej własność gminy Bogatynia oraz infrastruktury mostowej. Z tymi zadaniami jeszcze w tym roku musimy się uporać, wykorzystując przyznaną nam pulę środków finansowych - wyjaśnił "Naszemu Dziennikowi" Daniel Fryc. W ramach odtwarzania infrastruktury drogowej sfinansowana zostanie też odbudowa kanalizacji deszczowej. Owszem, 10 milionów brzmi dostojnie, ale przy 230 milionach strat, jakie poniosła Bogatynia na skutek kataklizmu, to na razie kropla w morzu potrzeb. Dlatego w Bogatyni liczą, że w przyszłym roku pojawią się kolejne dotacje państwa na odbudowę zniszczeń. Kompleksowa renowacja chociażby ciągu ulic gminnych w Bogatyni potrwa co najmniej kilka lat. O możliwości składania kolejnych wniosków wspominał wczoraj samorządowcom wojewoda dolnośląski Rafał Jurkowlaniec. - Czas pokaże, czy i na ile państwo nie zapomni o gminie Bogatynia, co pozwoliłoby uporać się z ogromnym problemem, z jakim bez wątpienia mamy do czynienia - dodaje sekretarz Gminy Bogatynia. Z kolei, jak powiedziała nam Małgorzata Woźniak, rzecznik prasowy MSWiA, praktycznie nie ma dnia, żeby nie przekazywano pieniędzy poszkodowanym samorządom. - Odpowiadamy na potrzeby, i jeżeli tylko wniosek do nas trafia, po jego rozpatrzeniu, w miarę możliwości budżetowych pomagamy - wyjaśnia Małgorzata Woźniak. Jak zapewnił "Nasz Dziennik" sekretarz gminy Bogatynia, zaraz na początku roku miasto skieruje kolejne wnioski o wsparcie finansowe.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2010-09-15

Autor: jc