Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polskie siatkarki powalczą o igrzyska w maju w Japonii

Treść

Szkoda, bardzo szkoda nam wszystkim było w niedzielne popołudnie polskich siatkarek, które tak wspaniale walczyły z Rosjankami o olimpijski awans i przegrały go o włos. Ważne jednak, iż w turnieju w Halle zagrały pięknie, pokazały charakter i stworzyły podwaliny pod budowę drużyny, która wygra jeszcze niejeden ważny pojedynek. A na igrzyska i tak pojedzie. Przed niemiecką imprezą nie było to wcale takie pewne. Polki, chcąc wywalczyć paszporty do Pekinu, musiały albo w kwalifikacjach zwyciężyć, albo liczyć, iż wygra Rosja bądź Serbia (w takiej sytuacji dostałyby następną szansę w majowym turnieju światowym). Samemu triumfować się nie udało, ale szczęściem w nieszczęściu było to, iż najlepszą drużyną okazała się Rosja. Dzięki temu "Złotka" za kilka miesięcy zagrają o awans w Japonii i go wywalczą. Nie ma innej możliwości i to nie tylko dlatego, że zmierzą się z rywalkami absolutnie do pokonania (czyli m.in. Serbią, Japonią, Koreą Południową czy Kazachstanem, a na igrzyska pojadą cztery drużyny - trzy najlepsze i najwyżej sklasyfikowany przedstawiciel Azji), ale przede wszystkim z tej przyczyny, iż same tworzą jakość absolutnie najwyższej klasy. Przed wyjazdem do Halle było nieco obaw o kondycję drużyny, przede wszystkim mentalną. Oliwy do ognia dolała jedna z byłych kadrowiczek, która tuż przed turniejem udzieliła skandalicznego wywiadu, wylewając w nim wszystkie swoje żale w stylu - delikatnie mówiąc - niegodnym. Tymczasem okazało się, że Polki stworzyły na parkiecie fantastyczny zespół, w którym liczyła się każda zawodniczka - i ta podstawowa, i ta rezerwowa, teoretycznie słabsza. Cała dwunastka dołożyła swą cegiełkę, walczyła niesamowicie i... tak szkoda, że w finale nie pokonała Rosji. - Wydawało się, że po dwóch przegranych setach już się nie podniesiemy, tymczasem zaczęłyśmy wreszcie grać to, co naprawdę potrafimy. Czego zatem zabrakło? Może szczęścia. Porażka na pewno nas zabolała, ale pojedziemy do Japonii dobrze przygotowane i w dobrych nastrojach. Szanse na awans są ogromne - powiedziała Anna Barańska, która w Halle pokazała, jak wiele może wnieść do narodowej drużyny. Katarzyna Skowrońska-Dolata dodała: - Nie wiem, dlaczego tak trudno nam na te igrzyska pojechać, podobnie było przed czterema laty. Dajemy z siebie wszystko, walczymy całym sercem, ale się nie udaje. Co mamy zrobić, będziemy walczyły do skutku. I Polki ten awans zdobędą, chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości. Ważne, że w Halle rozpoczęły nową historię. To już nie jest ten zespół, który przed laty sięgał po mistrzostwo Europy. Owszem, kluczowe ogniwa w nim pozostały, ale trener Marco Bonitta umiejętnie wkomponował nowe, zadbał o atmosferę, która budowała się z każdym rozegranym w Niemczech meczem. Nasze reprezentantki hartowały się, dzięki czemu potrafiły przechylać na swą korzyść szalę w trudnych chwilach, walczyły do ostatniej piłki. - Ale wciąż potrzebujemy czasu, żebyśmy stworzyły monolit. W zespole jest sporo nowych twarzy, spędziłyśmy ze sobą tylko parę dni na zgrupowaniu, a to za mało. Ale faktem jest, że z meczu na mecz grało nam się coraz lepiej, cóż z tego jednak, skoro nic nam to nie dało - przyznała Katarzyna Skorupa. Polki o paszporty do Pekinu walczyć będą w dniach 17-25 maja w Tokio. Pisk "Nasz Dziennik" 2008-01-22

Autor: wa