Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polska przegrała z Rumunią

Treść

Polscy piłkarze przegrali w Warszawie z Rumunią 0:1 w pierwszym meczu pod wodzą trenera Franciszka Smudy. Choć gra Biało-Czerwonych była nieco lepsza niż w ostatnich spotkaniach, nie zaowocowała korzystniejszym wynikiem. Nasi ponieśli czwartą z rzędu porażkę, i to "do zera". Skuteczność i postawa w ofensywie nadal jest ich największą bolączką.
Smudzie bardzo zależało na udanym debiucie. Marzył, by wygrana z Rumunami zapoczątkowała dobrą passę naszej drużyny, poprawiła atmosferę wokół niej. Miał za sobą kibiców, co było sporą zmianą w porównaniu z ostatnimi tygodniami. Fani wypełnili trybuny modernizowanego stadionu Legii, czyli zasiedli na nich w sile pięciu tysięcy osób. Więcej obiekt nie mógł przyjąć. Przyszli i dopingowali. Nikt już nie myślał o bojkocie, widać było, że nowy selekcjoner przyniósł ze sobą nowe nadzieje. To był ogromny krok naprzód.
Poprawiła się także gra Polaków - nie bardzo, nie spektakularnie, raczej minimalnie, ale jednak. Przede wszystkim im się chciało. Biegali, starali się, walczyli. Szalenie aktywny był wracający do kadry Kamil Kosowski, który wraz z innym "prawie debiutantem", Piotrem Brożkiem (dotychczas zaliczył w reprezentacji niespełna 45 minut), rozegrał kilka ładnych akcji po lewej stronie boiska. Pomocnik Apoelu Nikozja posłał w stronę rumuńskiej bramki mnóstwo groźnych dośrodkowań, ale rywale umiejętnie je przecinali. Raz Costel Pantilimon zagarnął piłkę tuż sprzed nosa szarżującego Roberta Lewandowskiego. Najbliżej szczęścia nasi byli w 27. minucie, gdy po efektownym zagraniu Ludovica Obraniaka w świetnej sytuacji znalazł się Ireneusz Jeleń. Płaski strzał napastnika Auxerre dobrze obronił bramkarz gości. Znakomicie wyszkoleni technicznie Rumuni byli jednak groźniejsi, łatwo mijali naszych obrońców, stwarzając sobie niezłe okazje. Raz dopomógł im fatalnie grający Adam Kokoszka, który bezmyślnie sprokurował zagrożenie pod naszą bramką. Szczęśliwie Ciprian Marin pospieszył się i uderzył wysoko ponad poprzeczką.
Po przerwie goście nadal prezentowali się korzystniej. Kilka razy przed utratą gola ratował nas Tomasz Kuszczak, ale w 59. minucie skapitulował. Daniel Niculae uderzył z linii pola karnego, pokonując rezerwowego Manchesteru United. Kilka minut później ten sam zawodnik mógł podwyższyć na 2:0, ale tym razem Kuszczak nie dał się zaskoczyć. W końcówce przebudzili się wreszcie Polacy, dwukrotnie w świetnych sytuacjach znalazł się Sławomir Peszko, ale zabrakło mu precyzji. Nasi zatem przegrali, Smuda dostał kolejną porcję tematów do przemyśleń. Było trochę lepiej niż w ostatnich miesiącach, ale skończyło się tak samo. Porażką bez strzelonej bramki. I to jest problem. - Nikt mnie nie zawiódł, u każdego widać było zaangażowanie, a na tym etapie pracy jest to dla mnie najważniejsze. Wiem, nad czym mamy pracować, i wierzę, że ta praca ma sens. Na długo zapamiętam też murawę boiska, na której praktycznie nie dało się prowadzić gry i dokładnie podać piłki - powiedział Smuda. W środę nasi zagrają w Bydgoszczy z Kanadą i najprawdopodobniej ten mecz rozpocznie całkiem inna jedenastka. Selekcjoner chce sprawdzić w boju wszystkich powołanych zawodników.
Piotr Skrobisz
Polska - Rumunia 0:1 (0:0)
Bramka: Daniel Niculae (59.). Żółte kartki: Robert Lewandowski, Adam Kokoszka - Mirel Radoi, Paul Codrea. Sędziował: Menashe Mashiah (Izrael). Widzów: ok. 5 tysięcy. Polska: Tomasz Kuszczak - Marcin Kowalczyk, Adam Kokoszka, Michał Żewłakow (89. Maciej Sadlok), Piotr Brożek - Jakub Błaszczykowski (79. Sławomir Peszko), Ludovic Obraniak (79. Roger Guerreiro), Dariusz Dudka, Kamil Kosowski (75. Maciej Rybus) - Ireneusz Jeleń, Robert Lewandowski (69. Patryk Małecki).
"Nasz Dziennik" 2009-11-16

Autor: wa