Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polityczna arytmetyka

Treść

MRS podpisał z PiS-em umowę koalicyjną, a potem porozumiał się z PSL, z którym będzie rządził w powiecie - mówi poseł Arkadiusz Mularczyk Złamanie umowy koalicyjnej zarzuca staroście gorlickiemu Mirosławowi Wędrychowiczowi poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS). Porozumienie pomiędzy radnymi Małopolskiego Ruchu Samorządowego Ziemi Gorlickiej oraz Prawa i Sprawiedliwości zostało podpisane 20 listopada. Tymczasem MRS, mający większość mandatów w Radzie Powiatu, niedługo po tych ustaleniach zawarł umowę z PSL, nie wypowiadając tej zawartej z PiS-em. Koalicja miała zapewnić stabilną większość w 23-osobowej Radzie. MRS ma w niej siedmiu przedstawicieli, PiS wprowadził pięciu, ale do swojego klubu zalicza jeszcze Tomasza Płatka z Porozumienia Gorlickiego, co daje w sumie sześć osób. - Umowa została zawarta, swoje podpisy złożyli pod nią radni obu ugrupowań, w tym starosta Wędrychowicz z MRS - mówi Arkadiusz Mularczyk. - Nie mieliśmy więc podstaw do tego, by sądzić, że niespodziewanie zostanie ona uznana za niebyłą. Tymczasem MRS wszedł w koalicję z PSL i Forum Samorządowym, które zagwarantowały temu ugrupowaniu w sumie aż dziewięciu dodatkowych radnych. W tej sytuacji rodzi się pytanie, jaką wartość mają podpisy naszych niedoszłych koalicjantów, w tym starosty gorlickiego? Na ile są to osoby wiarygodne, którym mogą zaufać wyborcy? Mirosław Wędrychowicz nie kryje zdziwienia argumentacją przytaczaną przez posła Mularczyka. Przypomina, że pod umową koalicyjną pomiędzy MRS i PiS zabrakło podpisu radnej Zofii Kamińskiej reprezentującej pierwsze z tych ugrupowań, bo nie uczestniczyła w spotkaniu. Mało tego, kolejny radny MRS już na wstępie zaznaczył, iż wprawdzie składa swój podpis pod umową, ale w wielu sprawach będzie miał inne zdanie niż PiS. Dotyczyło to m.in. głosowania nad składem Zarządu Powiatu. - Nie było więc szans na większość, bo z rachunku wynikało, że koalicja liczyć będzie jedenastu radych - mówi Mirosław Wędrychowicz. - W tej sytuacji podjęliśmy starania o pozyskanie dodatkowego koalicjanta. Było to zresztą zgodne z paragrafem piątym umowy, który mówi, iż dla stabilizacji układu większościowego, do koalicji włączony zostanie PSL. Stronnictwo zachowywało się jednak asekuracyjnie. Najpierw dało sobie czas na zastanowienie, a potem zakomunikowało, że umowy nie podpisze. Wówczas nabrał znaczenia paragraf dziesiąty, który mówi, iż w sytuacji braku możliwości uzyskania stabilnej większości, umowa pomiędzy MRS i PiS zostaje zawieszona. Trudno więc forsować tezę, że Prawo i Sprawiedliwość zostało zaskoczone takim obrotem spraw. Zwłaszcza, że prowadziliśmy nadal negocjacje z tym ugrupowaniem prosząc o złagodzenie oczekiwań dotyczących obsady funkcji w Radzie Powiatu. Niestety, PiS ustąpić nie chciał, więc do takiej koalicji ostatecznie nie doszło. Prawo i Sprawiedliwość chciało mieć swojego wicestarostę, członka Zarządu i wiceprzewodniczącego Rady. PiS miał też zgłosić kandydatów na przewodniczących trzech komisji stałych Rady Powiatu. Ponieważ umowa nie weszła w życie, starostą został Mirosław Wędrychowicz, a na jego zastępcę wybrano Witolda Kochana (obaj z MRS). To ugrupowanie ma też przewodniczącego Rady i jednego z wiceprzewodniczących. Drugim jest radny z PSL. Dwóch samorządowców ze Stronnictwa weszło też w skład trzyosobowego Zarządu Powiatu. Podczas inauguracyjnej sesji Mirosław Wędrychowicz zadeklarował chęć współpracy z wszystkimi radnymi, w tym także radnymi Prawa i Sprawiedliwości. Zasugerował, że będzie ona łatwiejsza choćby ze względu na fakt, iż wicestarosta Kochan jest członkiem tej partii. Kłopot w tym, że jego członkowstwo w PiS budzi wiele kontrowersji. Były wojewoda małopolski startował bowiem w wyborach z listy MRS, czyli komitetu stanowiącego konkurencję dla kandydatów Prawa i Sprawiedliwości. Partii naraził się zresztą już przed wyborami, gdy - jak twierdzi poseł Arkadiusz Mularczyk - oznajmił, że nie stworzy listy PiS i trzeba było szybko szukać ludzi gotowych podjąć się tego zadania. Zrobili to skutecznie, skoro wprowadzili do Rady aż pięciu radnych. - Myślę, że po tym jak ostygły już emocje związane z kampanią wyborczą, przyjdzie czas na ocenę lojalności pana Kochana - stwierdza Arkadiusz Mularczyk sugerując, że prawdopodobnie nie będzie już dla niego miejsca w tej partii. Mimo to starosta Wędrychowicz wierzy, że z czasem polityczne spory przesłoni bieżąca praca dla dobra powiatu. - Trudno uprawiać politykę, gdy chodzi o budowę dróg, czy kanalizacji. Przecież każdy z radnych musi coś zrobić dla swoich wyborców, niezależnie od tego, z jakiej listy startował - kończy Mirosław Wędrychowicz. PAWEŁ SZELIGA, "Dziennik Polski" 2006-12-01

Autor: ea