Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polak liderem Pucharu Świata w biatlonie

Treść

Zmierzał do tego celu przez długie lata, po drodze pokonywał wiele przeszkód, obok wielkich zwycięstw i medali przytrafiały mu się dotkliwe porażki i chwile zwątpienia, wreszcie jednak osiągnął swoje: w sobotę w niemieckim Oberhofie Tomasz Sikora został liderem Pucharu Świata w biatlonie i mógł założyć wymarzoną żółtą koszulkę należną temu wyjątkowemu zawodnikowi - najlepszemu.

Przed sobotnim sprintem nasz reprezentant doskonale zdawał sobie sprawę z historycznej szansy. Do prowadzącego w klasyfikacji generalnej cyklu Norwega Emila Hegle Svendsena tracił bowiem zaledwie 10 punktów i wiedział, iż biegnąc i strzelając doskonale, może go spokojnie wyprzedzić. Z drugiej strony czuł na plecach oddech znakomitego Niemca Michaela Greisa, który zgromadził na koncie tylko 8 punktów mniej i równie dobrze mógł Polaka zepchnąć na trzecie miejsce. Scenariuszy było kilka, pewne wydawało się jedynie, iż na trasie nie zabraknie kapitalnej walki, emocji i wielkich nerwów. 35-latek z Wodzisławia Śląskiego wytrzymał je doskonale. Minął metę z trzecim czasem, choć popełnił jeden błąd na strzelnicy. Straty odrobił jednak w biegu, elemencie, w którym od początku sezonu prezentuje się nadzwyczajnie. Wygrał Rosjanin Maksym Czudow, drugi, ze stratą 12,7 s był Niemiec Michael Roesch (obaj strzelali bez pudła). Sikora uzyskał wynik gorszy od Czudowa o 25,2 s. Bardzo słabo wypadli w sobotę Norwegowie. Najlepszy z nich, Ronny Hafsas, uplasował się na dziewiątej pozycji, Svendsen był dopiero 25. Dzięki temu Polak wyprzedził go w klasyfikacji generalnej i jako pierwszy Polak w historii został liderem Pucharu Świata. - Jestem równie szczęśliwy, co zmęczony - powiedział po zawodach. - Na mecie przypomniał mi się sprint sprzed roku, który uważałem za najtrudniejszy start w całym poprzednim sezonie. Teraz czułem się podobnie, ale warto było walczyć o realizację marzeń całymi siłami. Wiem, że utrzymać prowadzenie do końca sezonu będzie niezwykle ciężko, bo rywale z Norwegii i Rosji są bardzo mocni. Do tego patrzy na mnie cała sportowa Polska, a presja nie pomaga - dodał ze śmiechem. Wczoraj na trasę biegu ze startu wspólnego Sikora wyruszył w żółtej koszulce lidera i... przekonał się, że los tego pierwszego nie jest najłatwiejszy. Nie ma co ukrywać, nasz reprezentant odczuwał na sobie większy niż zazwyczaj ciężar, co przełożyło się przede wszystkim na postawę na strzelnicy. Polak bardzo chciał, być może za bardzo, i pomylił się aż pięć razy. Żaden z najgroźniejszych rywali nie zanotował na swym koncie aż tylu niecelnych strzałów. Tym razem nie pomógł nawet świetny bieg (zanotował trzeci wynik) - Sikora ostatecznie uplasował się na czternastym miejscu, mijając metę 1.02,7 min za zwycięzcą. A wygrał, dość niespodziewanie, Austriak Christoph Sumann, który o 9,7 s wyprzedził Szweda Carla-Johana Bergmana i o 9,9 s Norwega Ole Einara Bjoerndalena. Czwarte miejsce zajął Svendsen. Mimo słabszego występu Sikora pozostał liderem klasyfikacji PŚ, ma na koncie 364 pkt, Svendsen 6 mniej.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-01-12

Autor: wa