Przejdź do treści
Przejdź do stopki

PiS: Polsce grozi "demokracja fasadowa"

Treść

Demokracja w Polsce jest zagrożona, a najbardziej niepokojącym świadectwem tego jest uniemożliwianie funkcjonowania opozycji oraz szereg mechanizmów, które zbliżają nas do demokracji fasadowej - taki wniosek wybrzmiał na konferencji zorganizowanej przez Prawo i Sprawiedliwość pod tytułem "Nic o nas bez nas. Wolności obywatelskie i naprawa Rzeczypospolitej" w Warszawie. Otwierając dyskusję, Jarosław Kaczyński wskazał na ważny aspekt w systemach demokratycznych, bez którego de facto ten system nie istnieje, a mianowicie szanowanie praw tych, którzy wybory przegrali. Jak zaznaczał prezes Prawa i Sprawiedliwości, w każdym państwie demokratycznym opozycja powinna pełnić funkcję kontrolną również po to, aby w przyszłości walczyć o przejęcie władzy.
W konferencji udział wzięli: dr Barbara Fedyszak-Radziejowska, prof. Andrzej Nowak, prof. Ryszard Legutko, senator Zbigniew Romaszewski oraz prof. Włodzimierz Bernacki. Wszyscy prelegenci podkreślali, że przez ostatnie kilka lat, a w szczególnym zintensyfikowaniu po wygranej Platformy Obywatelskiej w wyborach parlamentarnych, obserwujemy szereg niepokojących zjawisk moderowanych przez rządzących, które wprost zagrażają naszej demokracji.
Prowadzący dyskusję prof. Waldemar Paruch, rozpoczynając panel dyskusyjny, zapowiedział, że celem konferencji jest przede wszystkim wskazanie na negatywny stan demokracji w Polsce. Poza tym jest ona wyrazem przekonania, że nie ma wolności obywatelskich bez sprawnego państwa, oraz wyrażeniem dążenia Prawa i Sprawiedliwości do realizowania podstawowych kanonów demokratycznych.
- Demokracja to jest taki system życia publicznego, w którym władza jest wyłaniana przez obywateli w wyborach opartych na zasadzie równości obywateli. Jednocześnie ci, którzy wybory przegrywają, nie są eliminowani. Co więcej, opozycja ma pewne uprawnienia - powiedział we wstępie do debaty Jarosław Kaczyński. Jak dodał, opozycja ma w demokracji uprawnienia kontrolne, które wiążą się z możliwością przejęcia władzy w kolejnych wyborach.
- Demokracja musi zakładać, że istnieje alternatywa. Obywatel w państwie demokratycznym musi wiedzieć, że ma prawo wyboru - kontynuował Jarosław Kaczyński. Zwrócił uwagę na to, że we właściwie funkcjonującej demokracji musi istnieć pluralizm opinii prezentowany w mediach. Jak zauważył prezes Prawa i Sprawiedliwości, demokracja wymaga również wolności negatywnej, czyli oczekuje się, że w tym systemie nie będą stosowane narzędzia opresji ze strony państwa, co jest dziś "wyraźnie podważane". Dotyczy to działania m.in. służb specjalnych. Zapowiedzi anihilacji opozycji, daleko godzące w pluralizm opinii zmiany w mediach publicznych, podważanie norm, takich jak np. radykalna zmiana języka debaty publicznej, jawne łamanie Konstytucji - to, według byłego premiera zjawiska, które obrazują, w jaki sposób w Polsce uderza się w etos demokratyczny. Prezes PiS krytycznie odniósł się do rozwiązań przyjętych w kodeksie wyborczym, a ustawę - jak zadeklarował - PiS zaskarży do Trybunału Konstytucyjnego, ponieważ dwudniowe wybory są niezgodne z ustawą zasadniczą. - Patrzę na to, co dzieje się w naszym kraju, i widzę, że mamy do czynienia ze zmianami postaw społecznych. Jest nadzieja na to, że polską demokrację obronimy - skonkludował Jarosław Kaczyński.
Kto będzie właścicielem stada
Profesor Andrzej Nowak, mówiąc o przejściu od demokracji do postpolityki, zauważył, że dziś w polskiej rzeczywistości mamy do czynienia z walką o to, kto będzie właścicielem społeczeństwa określonego przez historyka symbolicznie jako "stado". - Kto jest właścicielem? Są bardzo różne kandydatury zgłaszające się do prawa właścicielstwa. Właśnie w momencie sporu o to, kto wyda dyspozycje "pasterzowi", czyli rządzącemu, pojawia się szansa dla "stada". Dziś również mamy do czynienia z takim sporem i taką szansą - podkreślił prof. Andrzej Nowak. Jak zauważył historyk, obecnie duża część Polaków żyje w nierzeczywistości, jakby indywidualnym śnie, jest bardzo podatna na manipulacje. Demokracja dziś, wedle jego oceny, jest fasadowa. - Naszym zadaniem jest nawet nie tyle obrona demokracji, ile obrona rzeczywistości przed nierzeczywistością - zaznaczał historyk. Jego zdaniem, głównym problemem obecnie rządzących przy najbliższych wyborach będzie wyczerpanie się możliwości manipulacji. Znaczna część ich wyborców swój wybór opierała na histerycznym strachu przed Prawem i Sprawiedliwością. Dziś mechanizmy i narzędzia do budowania takiego strachu się wyczerpują.
Kolejny prelegent, Zbigniew Romaszewski, wicemarszałek Senatu, zwrócił uwagę na to, że demokracja współczesna bardzo zręcznie operuje zdezawuowanymi pojęciami - tolerancja, ale tylko wobec jednej słusznej linii poglądów, prawa człowieka, od których można czynić wyjątki, dialog, czyli deprecjonowanie rozmówcy itd. Jego zdaniem, niezwykle istotne jest, aby budować świadomość społeczną poprzez włączenie społeczeństwa w życie obywatelskie, ponieważ w demokracji zakładać należy, że demos chce rządzić, czyli partycypować w życiu publicznym. - Demokracja wymaga współpracy. To jest rzecz, do której nie możemy się dobić i właściwie pogrzebaliśmy po 1989 roku - ocenił wicemarszałek Senatu.
Po co nam opozycja
Profesor Ryszard Legutko określił stan polskiego państwa jako państwo partyjne, nieudolne, oparte na dyktaturze mniejszości, a w dodatku państwo kłamliwe. Jak uznał, od 2005 roku można zaobserwować zjawisko deformacji obrazu rzeczywistości poprzez mistyfikację kierowaną przez obecnie rządzącą ekipę. - Po dwóch latach gigantycznej agresji wobec rządów Prawa i Sprawiedliwości, agresji niczym nieograniczonej, miały nadejść "rządy miłości". Od czasów komunizmu nie mieliśmy do czynienia z taką mistyfikacją - wskazał prof. Legutko.
O fasadowości demokracji, której realizacja zdaje się być procesem nieuchronnym, mówiła również dr Barbara Fedyszak-Radziejowska. - Fasadowa demokracja jest legitymacją tych, którzy sprawują władzę. Taka forma demokracji jest nie tylko realizowalna, ale i korzystna. Po trosze dla społeczeństwa, bo daje ciągłość i stabilizację władzy. Najwięcej jednak daje tym, którzy rządzą, ponieważ w takiej demokracji mechanizmu kontrolowania władzy nie ma - wskazała socjolog. Jej zdaniem, przez ostanie lata w Polsce udało się odebrać prawo głosu nie tylko opozycji, ale również elektoratowi opozycji, który zdefiniowano jako "moherowy", z gruntu gorszy. Mechanizm deprecjonowania opozycji widać wyraźnie, zdaniem dr Fedyszak-Radziejowskiej, w stosunku do pamięci o ofiarach katastrofy smoleńskiej, którzy w dużej mierze byli reprezentantami "niechcianej" opozycji. Dziś nie tylko nie dąży się do godnego upamiętnienia ofiar, bo to oznaczałoby nadanie im należnego miejsca w życiu publicznym. Dziś próbuje się, jak podkreśliła socjolog, uczynić z nich winowajców, głównych sprawców tragedii.
Ostatni z prelegentów, prof. Włodzimierz Bernacki (przewodniczący Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Ofiar Tragedii Narodowej pod Smoleńskiem), podkreślił, że demokracja nie jest wartością samą w sobie, ale instrumentem do realizacji w życiu publicznym dwóch nadrzędnych wartości, czyli wolności obywatelskiej oraz poczucia bezpieczeństwa, które państwo powinno zagwarantować.
Na koniec konferencji prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński powiedział, że należy alarmować za każdym razem, gdy próbuje się ograniczyć przekaz jednej ze stron, a co obecnie odbywa się w Polsce. - Obecnie nie mamy możliwości rozwiązania polskich spraw inaczej niż przez demokrację. Naszym celem jest odbudowanie siły demosu, ale będzie to trudne, jeśli pozwolimy sobie odebrać wszelkiego rodzaju środki do tego, aby ten cel osiągnąć. Nie pozwolimy na to - zapowiedział Kaczyński.
Paulina Jarosińska
Nasz Dziennik 2011-02-28

Autor: jc