Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Oleksy wątpił w legalność majątku Kwaśniewskiego

Treść

W czasie rozmów z Aleksandrem Gudzowatym Józef Oleksy powątpiewał, czy Aleksander Kwaśniewski jest w stanie wytłumaczyć się ze swojego majątku – dowiedział się „Wprost”.



Dotarliśmy do stenogramów rozmów byłego premiera Józefa Oleksego i właściciela Bartimpeksu Aleksandra Gudzowatego. Zostały one złożone jako dowód w Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie w sprawie rzekomych gróźb i nacisków na biznesmena ze strony polskich tajnych służb. W prokuraturze są zdeponowane dwie taśmy z nagranymi rozmowami między Gudzowatym i Oleksym: z 14 września i 2 października 2006 r. Rozmawiając z biznesmenem o intrygach, jakie przeciwko Bartimpeksowi miały jakoby snuć polskie tajne służby, były premier przy okazji wygłasza wiele interesujących opinii o dawnych i obecnych kolegach, o naszej scenie politycznej i gospodarczej.

Najciekawsza jest część rozmów, w której Oleksy opowiada o majątku byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. - Nie uzbiera, jeżeli nie wiem jak się naharował, to nie uzbiera tyle ile potrzebuje na wylegitymizowanie tego – mówi o nieruchomościach Kwaśniewskiego Oleksy.

Co na to Oleksy? – Nie pamiętam takiej rozmowy - powiedział były premier w rozmowie z „Wprost". Ale, według naszych informacji, autentyczność taśm potwierdziła ABW. - Sprawa jest rozwojowa – mówi Jacek Mularzuk, zastępca rzecznika Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.


Co mówi Józef Oleksy?


O nieruchomościach zakupionych przez Aleksandra Kwaśniewskiego i jego żonę po tym, jak odszedł on z Pałacu Prezydenckiego: „Ich sprawa, ja nikomu nie zazdroszczę. Tylko, że gdyby ktoś się zawziął, to apartament u Krauzego [w Miasteczku Wilanów, projekcie Prokomu Investments] to jest minimum 4,5 mln zł. Przecież to jest 400 metrów, tam chodzi po 11 tys. za metr, to policz sobie, ile to kosztuje, ten 400-metrowy apartament. Dom w Kazimierzu [Dolnym] nie umiem tego wycenić, ale na pewno jest to droga sprawa. I to nie jest wszystko. Jak zderzysz jego wynagrodzenia prezydenckie, a nawet Joli dochody, no to co z tego, że ona ma 100 tys. za ten program w telewizji ["Lekcja stylu" w TVN Style], by się wstydziła tam występować. (…) Teraz on [Kwaśniewski] ma dołączyć jeszcze na kolejne 10 tysięcy, ale nie uzbiera, żeby nie wiem jak się naharował, to nie uzbiera tyle ile potrzebuje na wylegitymizowanie tego. Jedyną karą boską za ewentualne tego typu nieuczciwości jest niemożność wylegitymizowania tych pieniędzy".

O Wiesławie Kaczmarku, byłym ministrze skarbu w rządzie SLD Leszka Millera: „Za co Kaczmarka znienawidził Kwaśniewski? Za to, że we Francji obiecał Chiracowi, że mu odda Ruch [wtedy spółka skarbu państwa] i przyjechał, a Kaczmarek powiedział „o takiego" i nie dopuścił do dziś do sprywatyzowania Ruchu na rzecz Francuzów. (…) Jak Miller powoływał rząd i zgłosił Kaczmarka, to Kwaśniewski histerycznie sprzeciwił się, a jak Leszek się uparł, to Kwaśniewski wezwał Ungiera [był wówczas szefem Kancelarii Prezydenta] i powiedział: Piszcie komunikat, że odmawiam powołania tego rządu. Na to Leszek, ze swoim cynizmem, mówi: Oluś, ty nie masz tutaj nic do powiedzenia. I tym przypieczętował nienawiść"".

O Sławomirze Millerze, przyrodnim bracie byłego premiera Leszka Millera: [Sławomir Miller] działał samodzielnie korupcyjnie, bo do mnie po wyborach poprzednich przyszło dwóch facetów, których przyprowadził [generał Mieczysław] Gawor, szef BOR-u, prosząc mnie żebym ich wysłuchał, bo nikt w SLD nie chce ich wysłuchać. I oni mi przedstawili, i oni proszą tylko, żeby potwierdzić, że 200 tys. USD dotarło do pana Leszka Millera, bo pan Sławoimir Miller z dwoma borowcami, którzy zostali wyrzuceni z BOR-u przez Gawora, wzięli 200 tys. USD. A dlaczego panowie pytacie? A dlatego, że pan Sławomir Miller wziął sobie z tego 50 tys. dla siebie i powiedział nam to. Poszedłem do [Edwarda] Kuczery [skarbnika SLD], mówię, panowie jest taki wątek, powiedz to Leszkowi, że chodzą tacy faceci, którzy twierdzą, że dali. A ja nie chcę o tym słyszeć, idź do Leszka. (…) Zostawiłem ten temat. (…) Jeżeli taki fakcik do mnie dotarł, to mogło być ich dużo więcej.

O Leszku Millerze juniorze, synu byłego premiera Leszka Millera: „(…) on się zgłosił miesiąc temu do agencji nieruchomości. W poszukiwaniu domu do miliona dolarów. On się nie boi, a to jest pewna informacja, bo jest od właścicielki agencji, do której przyszedł. Ona zresztą szeptem i przerażona, rozumiesz: w czyim imieniu, w czyim imieniu. W swoim, on w swoim imieniu zlecił poszukiwanie domu czy rezydencji do miliona dolarów. To znaczy, że tupet jednocześnie występuje, że nie boi się.

O polskiej lewicy: „Żadnemu nie wierzę z lewicy. Wszyscy są upaprani w różne kombinacje i interesy".

informacja z serwisu wprost24

Autor: ea