Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Następny bez pamięci

Treść

Kolejny świadek przesłuchiwany wczoraj przed sejmową komisją ds. śmierci Krzysztofa Olewnika, prokurator Robert Skawiński, zasłaniał się często niepamięcią, odpowiadając na pytania posłów. - Nie przypominam sobie - odpowiadał najczęściej. Biorąc pod uwagę fakt, że zajmował się sprawą w okresie, kiedy doszło do zamordowania Krzysztofa, uzasadnione jest pytanie, czy skuteczna praca przesłuchiwanego prokuratora nie zapobiegłaby tragedii.
W środę przed sejmową komisją wyjaśniającą nieprawidłowości w pracach organów wymiaru sprawiedliwości, prowadzących sprawę uprowadzenia i zamordowania Krzysztofa Olewnika, przesłuchiwany był prokurator Leszek Wawrzyniak. Prowadził śledztwo w początkowej jego fazie. Po wysłuchaniu jego zeznań mecenas Ireneusz Wilk, pełnomocnik rodziny Olewników, powiedział nam, że prowadzą one do bardzo przykrego dla rodziny przekonania, iż Krzysztof przy takim prowadzeniu postępowania przez prokuraturę po prostu nie miał szans na przeżycie.
Do podobnych wniosków można dojść, wsłuchując się w zeznanie Skawińskiego, który prowadził sprawę od kwietnia 2003 r. do połowy 2004 roku. Był to bardzo ważny okres śledztwa - zdecydował on wtedy o losie Krzysztofa Olewnika, który 5 września 2003 r. został zamordowany przez Sławomira Kościuka i Roberta Pazika. Samo uprowadzenie nastąpiło w nocy z 26 na 27 października 2001 roku.
Skawiński mówił, że zarówno wersja porwania, jak i jego samouprowadzenie były równoważnie badane przez prokuraturę, a policja miała prowadzić szeroko zakrojone działania operacyjne. Przyznał jednocześnie, że nie zapoznał się z materiałami operacyjnymi policji. Utrzymywał, że sami policjanci zapewniali go, że działania operacyjne, których koszt szacowano wówczas na 200 tys. zł, dawały podstawy do podtrzymywania wersji o samouprowadzeniu, chociaż nie wykluczano innych. - Na ówczesnym etapie były też podstawy, by zakładać, że porwany, w związku ze sprawami biznesowymi i towarzyskimi, mógł się przyczynić do tego, że został porwany - mówił Skawiński.
Przygotowane przez Instytut Ekspertyz Sądowych profile psychologiczne sprawców wyraźnie wskazywały, że jedna osoba może być związana z organami wymiaru sprawiedliwości, jednak Skawiński, chociaż przyznał, że wywołało to jego zastanowienie, dodał jednocześnie: "Ale nie wiem, co właściwie miałbym zrobić z tą informacją".
Chociaż przygotował projekt post awienia zarzutów jednemu z morderców, Kościukowi, to jednak do tej czynności nie doszło. - Jako prokurator, który w tamtym czasie był delegowany do prokuratury okręgowej z prokuratury rejonowej, sporządziłem notatkę służbową dla kierowniczki mego działu, naczelniczki i szefowej prokuratury. One miały na ten temat inną opinię i ostatecznie nie postawiliśmy mu wtedy zarzutów, lecz przesłuchaliśmy jako świadka - tłumaczył.
Przepytywany przez wiceprzewodniczącego komisji Zbigniewa Wassermanna (PiS) nie potrafił powiedzieć, czy samo zatrzymanie Kościuka było inicjatywą policji czy prokuratury. Nie potrafił powiedzieć też, w jakim celu Kościuk został w ogóle doprowadzony do prokuratury. Prokurator Skawiński nie pamiętał wielu rzeczy dotyczących wątku Kościuka.
Wassermann przypomniał m.in. fakt otrzymania przez pokrzywdzonych 15 stycznia 2003 r. anonimu, w którym były wymienione nazwiska porywaczy. Chociaż był to niezwykle istotny moment w śledztwie, który powinien odcisnąć jakieś piętno w pamięci osoby prowadzącej sprawę, to jednak prokurator Skawiński wciąż nic nie pamiętał i wcale nie przypominał sobie, co policja ustaliła wówczas na temat tego anonimu.
W okresie prowadzenia sprawy przez Skawińskiego 7 czerwca 2004 r. porwano także samochód policyjny z 16 tomami akt w sprawie uprowadzenia Olewnika oraz doszło do przekazania przez rodzinę 300 tys. euro okupu porywaczom, co miało miejsce już po zamordowaniu Krzysztofa, mimo zapewnień porywaczy, że żyje.
Jednak Skawiński nie pamiętał szczegółów zabezpieczenia przez policję operacji przekazania przez rodzinę Olewników okupu. Według jego relacji, był na bieżąco informowany przez szefa policyjnej grupy Remigiusza M. o przebiegu zdarzenia, ale, jak zaznaczył poseł Andrzej Dera (PiS), dopiero po trzech dniach policjanci przybyli na oględziny miejsca, gdzie przekazywano okup. Wassermann pytał także, dlaczego prokurator wypożyczał policji akta główne śledztwa, a nie kopie. Skawiński odpowiedział, że taka była praktyka. - Panie prokuratorze, przez 30 lat sam byłem prokuratorem i zasadą było sporządzenie kopii na potrzeby wypożyczania akt - podkreślił.
Wczoraj zeznawała także prok. Katarzyna Kazimierczak, która nadzorowała śledztwo przez niemal dwa miesiące na początku 2003 roku. Sprawę przekazano następnie prok. Skawińskiemu. Przesłuchała ona m.in. rodzinę Olewników i zleciła dalsze badanie, m.in. chciała zbadać billingi telefonów potencjalnych porywaczy, jednak niespodziewanie, z dnia na dzień, odebrano jej to śledztwo i przydzielono kilkudziesięciotomową sprawę wyłudzeń bankowych.
Po jej przesłuchaniu Wassermann pytał: "Czy komuś zależało, żeby śledztwo w sprawie porwania Krzysztofa Olewnika odebrać osobie, która ma pomysł, jak je prowadzić?".
Paweł Tunia
"Nasz Dziennik" 2009-05-29

Autor: wa