Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Media potrzebują zmiany, ale nie takiej

Treść

Z Wojciechem Reszczyńskim, byłym wicedyrektorem Informacyjnej Agencji Radiowej Polskiego Radia, rozmawia Paweł Tunia
Koalicja rządowa w ekspresowym tempie przepchnęła przez Sejm nową ustawę medialną. Ale Prawu i Sprawiedliwości też zarzucano, że w ciągu kilku godzin dokonało ustawowych zmian w funkcjonowaniu mediów publicznych, tymczasem ustawa z 1992 roku obowiązuje do dzisiaj.
- PiS jest oskarżane, że nagle w ciągu nocy zmieniło ustawę. Nie zmieniło ustawy, bo nadal obowiązywała ta z 1992 roku. Natomiast próbowało wprowadzić pluralizm w mediach. Ustawa jest zmieniana dopiero teraz, a robi to PO wraz z PSL i SLD w sposób zasadniczy i niezwykle groźny dla demokracji w Polsce. Równocześnie ta ustawa daje podstawy do wymiany wszystkich władz spółek mediów publicznych w Polsce. A w regionach daje podstawy do likwidacji tych spółek i zwalniania wszystkich pracowników. W związku z tym nowi ludzie wybrani przez nową KRRiT, w której PO będzie miała z koalicjantami większość, wybiorą sobie nie tylko nowych prezesów stacji regionalnych i rady nadzorcze, ale wybiorą sobie nawet nowych pracowników.
Jednak stara ustawa wciąż będzie obowiązywała.
- Nowa ustawa w sposób zasadniczy marginalizuje i zmienia starą ustawę. Prawdziwy obraz ustawy medialnej wyjdzie wówczas, kiedy zostanie opublikowany tekst jednolity uwzględniający przepisy, które zachowują swoją moc z ustawy z 1992 roku i przepisy wprowadzone mocą nowej ustawy. To, że do tej pory nie przedstawiono ludziom tego prawdziwego obrazu, to też jest relikt PRL, bo jeśli pracuje się nad ustawą, to powinno się stworzyć jednolity tekst dający możliwość jednoznacznej oceny, a nie przerzucać się z jednej ustawy na drugą i sprawdzać, które przepisy straciły moc. Te dodatkowe utrudnienia nie były nieświadomie wprowadzone przez obecnego ustawodawcę.
Teraz decyzja należy do prezydenta. Zaapeluje Pan do prezydenta, by zawetował ustawę?
- Nie wiem, jak zrobi prezydent. Obecne władze mediów publicznych są także nie do zniesienia. Jest to układ zupełnie anachroniczny. Samoobrona, która jest czystą nomenklaturą wywodzącą się z PZPR, w sojuszu z Ligą Polskich Rodzin, która wyrzuca porządnych i przyzwoitych dziennikarzy, to też jest jakiś anachronizm rodowodem sięgający smutnych lat PRL.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-05-25

Autor: wa