Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lekarz obrońcą życia

Treść

Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników, lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą. (Ps 1, 1) Bywają ludzie, którzy wyprzedzają epokę, w której przyszło im żyć. Dzieło ich życia nie zawsze jest zrozumiałe dla współczesnych, a przynajmniej dla większości. Jednym z takich ludzi był śp. prof. Włodzimierz Fijałkowski - lekarz, obrońca życia, twórca programu ekologicznej prokreacji, w który wpisują się szkoły rodzenia. Jako młody człowiek był więźniem obozu w Auschwitz. Właśnie tam postanowił, że jeżeli przeżyje to piekło na ziemi, zostanie obrońcą życia - i dotrzymał słowa. A nie było to proste. Czas jego aktywności zawodowej przypadł na lata, w których w Polsce uchwalono zabijanie dzieci w łonach matek na żądanie (1956 rok). Jako ginekolog był zobowiązany do działania według prawa. Mimo represji i szykan nie uległ; na skierowaniach w celu dokonania aborcji wpisywał: "jako człowiek - odmawiam". Stracił pracę w klinice; zarzucono mu, że demoralizuje młodzież, ponieważ naucza niezgodnie z duchem marksizmu. Ten przełomowy moment w życiu profesora zaowocował większą aktywnością, jeździł po Polsce, nauczał, rozpowszechniał wiedzę na temat naturalnego planowania rodziny i szkoły rodzenia, której jest twórcą. To, co szczególnie uderza, to fakt, że profesor Fijałkowski przewidział następstwa odejścia od ekologii w sferze przekazywania życia i znalazł sposób na skuteczne zniwelowanie tych skutków poprzez wprowadzenie w życie programu prokreacji ekologicznej. Zadziwiające, że współcześni ludzie tak bardzo przywiązują wagę do czystego powietrza, wody, zdrowej żywności, naturalnych kosmetyków i tkanin, a tak mało uwagi poświęcają ochronie sfery życia płciowego, poczęcia człowieka w naturalny sposób, nie zanieczyszczania organizmu środkami antykoncepcyjnymi, które są bombą z opóźnionym zapłonem. Plaga bezpłodności, dotykająca coraz większej grupy kobiet i mężczyzn, jest następstwem braku dbałości o dar, jakim jest płodność. Ingerencja w organizm człowieka, w sferę jego intymności pociągnęła za sobą konsekwencje, które odczuwają bardzo boleśnie zarówno poszczególni ludzie, jak i całe wymierające narody. Jako dowód, że nie są to wynurzenia wyssane z palca, niech posłuży choćby obserwacja przyrostu demograficznego w Europie w porównaniu do sytuacji w krajach tzw. Trzeciego Świata. Podczas gdy stara Europa wymiera i "ratuje" ją na razie napływ ludności spoza kontynentu lub migracja wewnątrz Unii Europejskiej, państwa rozwijające się nie mają kłopotów z własnym przyrostem naturalnym. Antynatalistyczna polityka państw europejskich w krótkim czasie odczłowieczyła stosunek większości Europejczyków do życia. Za mądre i nowoczesne uważa się tzw. prawa kobiet do wyboru, prawa reprodukcyjne obejmujące m.in. aborcję na żądanie, produkcję dzieci "w probówkach" i inne wynalazki mające ponoć uszczęśliwić nieszczęśliwych. Recepta na szczęście w dziedzinie prokreacji jest jednak zgoła inna i zawarta w programie ekologicznym śp. prof. Fijałkowskiego, który przynaglony, sam nazwał go "nakazem chwili". Ogromny nacisk kładł na edukację zarówno młodych, jak i dorosłych. Obowiązek w tym zakresie spoczywa także na sprawujących władzę. Nie powinno zabraknąć środków finansowych i dobrej woli, aby umożliwić wszystkim pragnącym zakładanie rodzin i rozwijanie ich w sposób godny ludzi, aby prawo do mieszkania, pracy, korzystania z nieodpłatnej nauki i służby zdrowia nie pozostało tylko pustą deklaracją ze strony rządzących. Cieszy, że coraz więcej, także młodych ludzi, dostrzega różnicę między tym, co próbuje się im narzucić pod pozorem wolności, a w rzeczywistości niszczy, a tym, co autentycznie służy ich rozwojowi. Profesor Fijałkowski pozostawił po sobie dzieło życia, które ma wielu kontynuatorów. Warto swe życie związać z obroną tego, co najistotniejsze, bez czego wszystko inne nie mogłoby istnieć - z obroną życia człowieka. Hanna Wujkowska "Nasz Dziennik" 2008-02-18

Autor: wa