Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lasek czeka na zgłoszenie

Treść

Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych nie otrzymała do tej pory oficjalnego powiadomienia o katastrofie polskiej awionetki, do której doszło w niedzielę w pobliżu Rużomberku na Słowacji. Sama też nie zabiegała o formalne zgłoszenie zdarzenia.


W tragicznym wypadku awionetki zginęło polskie małżeństwo, które najprawdopodobniej przyleciało na Słowację do kąpieliska w Beszenowej. 56- i 57-letni Polacy wracali już do kraju, ale samolot tuż po starcie z lotniska w Rużomberku w północnej części Słowacji wpadł w korkociąg, spadł na pole i zapalił się. Przyczyny zdarzenia nie są znane. Wypadek, zgodnie z zasadami przyjętymi w załączniku 13 do konwencji chicagowskiej, zbada - prawdopodobnie - słowacka komisja lotnicza. Strona polska ma prawo do oddelegowania do prac swojego akredytowanego. Tyle że do wczoraj PKBWL nie otrzymała oficjalnego powiadomienia o wypadku.
Jak usłyszeliśmy w PKBWL, której pracami kieruje Maciej Lasek, fakt zaistnienia wypadku jest powszechnie znany, ale Komisja wciąż czeka na oficjalne informacje w tej sprawie od słowackich organów. Dopiero po takim zawiadomieniu PKBWL podejmie jakiekolwiek kroki. Najprawdopodobniej zostanie podjęta decyzja o wyznaczeniu polskiego akredytowanego przy słowackiej komisji. To jednak nie jedyne rozwiązanie, bo PKBWL może wystąpić o przekazanie badania stronie polskiej. - Tego rodzaju wypadki bada się zawsze według załącznika 13 do konwencji chicagowskiej i to badanie zwykle przeprowadza komisja państwa, na terenie którego doszło do zdarzenia. W badaniu biorą udział obserwatorzy ze strony polskiej. Można jednak umówić się też tak, że badanie przejmie komisja właściwa dla właściciela samolotu - wyjaśnia Ignacy Goliński, były członek PKBWL.
Niedzielny wypadek awionetki był czwartym w ciągu zaledwie tygodnia. Zmarłe małżeństwo to 7. i 8. ofiara śmiertelna tych katastrof. Tragiczny długi weekend rozpoczął się 29 kwietnia. Na Górze Kamieńsk zginęli 71-letni instruktor i 36-latek, który uczył się pilotażu. Samolot rozbił się tuż po starcie. Maszyna wpadła w korkociąg i runęła na ziemię. Do kolejnego wypadku doszło 1 maja na lotnisku Warszawa-Babice. Podczas jednego z kolejnych startów pilot zgłosił kłopoty z silnikiem i próbował zawrócić na pas, aby wylądować. Samolot uderzył w ziemię, a wraz z nim spłonęli 33-letni instruktor i 37-letni uczeń. Kolejna tragedia wydarzyła się 3 maja. Samolot typu Zodiak spadł tuż po starcie nieopodal lotniska Aeroklubu Ziemi Pilskiej. W wypadku zginęli instruktor i uczeń. Również tu do wypadku doszło tuż po starcie maszyny z lotniska.

Marcin Austyn

Nasz Dziennik Środa, 9 maja 2012, Nr 107 (4342)

Autor: au