Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kubica do przodu z Renault

Treść

Z sześciu tegorocznych eliminacji mistrzostw świata Formuły 1 tylko w jednej Robert Kubica nie zdołał dojechać do mety na punktowanym miejscu. W pozostałych był drugi, trzeci, czwarty, piąty i ósmy, co oznacza, że już osiągnął więcej niż w całym poprzednim roku. I choć cały czas spekuluje się o jego ewentualnym przejściu do Ferrari, to wydaje się, że właśnie w Renault odnalazł doskonałe miejsce do rozwoju kariery i realizowania planów.
Miniony sezon był dla Kubicy pasmem porażek i rozczarowań. Mimo wielkich aspiracji jego zespół, czyli BMW-Sauber, nie zdołał przygotować się do walki o najwyższe cele, a przypomnijmy, że mierzył w mistrzostwo. Tymczasem z każdą kolejną eliminacją frustracja Kubicy i jego szefów rosła, bo zamiast rywalizować z najlepszymi, Polak i Niemiec Nick Heidfeld plasowali się w ogonie stawki. Najmniejsza w tym była wina kierowców, którzy swoją pracę starali się wykonywać jak trzeba - nie popisali się inni. Zrezygnowane BMW w lipcu postanowiło wycofać się z Formuły 1 i z perspektywy czasu można ocenić, że Polak na tym szalenie zyskał. Mógł bowiem spokojnie zmienić pracodawcę i postawić na takiego, który nie będzie mu rzucał kłód pod nogi. Zdeterminowanego i walczącego o swoje z pasją. Podpisał umowę z Renault, ale zanim przeszedł do francuskiej stajni, zdobył ostatnie w historii podium dla BMW. W Grand Prix Brazylii uplasował się na drugim miejscu i był to dlań jedyny promyk słońca w całym ubiegłym roku. Poza tym wyścigiem zaledwie czterokrotnie dojechał do mety w punktowanej ósemce, czego nikt się nie spodziewał.
Podobny sezon miało jednak także Renault. Zespół borykał się z problemami natury czysto sportowej. Fernando Alonso zaliczył sezon porównywalny z Kubicą, tylko raz plasując się na podium - był trzeci w GP Singapuru. Hiszpan zdobył również pole position na Węgrzech, ale poza tymi dwoma epizodami zaliczył najgorszy rok od 2001, czyli swojego debiutanckiego. Na domiar złego francuska stajnia musiała uporać się ze słynną aferą singapurską dotyczącą ustawiania wyników zmagań w 2008 roku. Zespołowi groziło nawet wykluczenie z Formuły 1, skończyło się na karach personalnych, dyskwalifikacji w zawieszeniu i stracie sponsorów.
Kubica i Renault wrócili zatem do punktu wyjścia, ale kierowca i team szybko znaleźli wspólny język. Okazało się, że obie strony są zdeterminowane i jak najszybciej chcą zapomnieć o tym, co było złe. Patrzą do przodu, nie boją się pracy i wierzą w siebie nawzajem. Sześć tegorocznych wyścigów pokazało, że ta mieszanka już przyniosła owoce. Poza nieszczęśliwymi zmaganiami w Bahrajnie, gdy na drodze Polaka pojawił się bolid prowadzony przez Niemca Adriana Sutila, Kubica jeździł znakomicie i plasował się w ścisłej czołówce, wyciskając ze swojego auta maksimum. Pod wielkim wrażeniem postawy krakowianina byli jego szefowie podkreślający zaangażowanie w bolidzie i poza nim, współpracę z inżynierami. - Nigdy nie spotkałem tak ciężko pracującego kierowcy. Potrafi analizować szczegóły do późnych godzin nocnych, także wtedy gdy następnego dnia ma wyścig. A przy okazji jest niezwykle wymagający wobec siebie. Nawet po znakomicie przejechanych zawodach potrafi przedstawić listę spraw, z których nie był zadowolony - powiedział Alan Permane, główny inżynier wyścigowy stajni. Polak, do czego już przyzwyczaił, nie zachłystuje się sukcesami, powtarzając na każdym kroku, jak długa droga czeka Renault, by dorównać najlepszym. Ale też ekscytuje się, że bierze w niej udział. Niedawno szefowie zespołu przyznali, że gdyby chciał, są gotowi zbudować team wokół niego, tak by w przyszłości razem sięgnąć po mistrzostwo świata. To była mała aluzja w kierunku niepotwierdzonych oczywiście informacji o propozycjach ze strony Ferrari.
W ostatni weekend polski kierowca przedstawił kolejne argumenty potwierdzające nieprzeciętny talent i możliwości. Drugie miejsce w kwalifikacjach i trzecie w wyścigu na krętym torze w Monte Carlo były fantastycznymi sukcesami i wywarły na wszystkich wrażenie. Kubica ocenił się skromnie i realnie. - Nie da się ukryć, że charakterystyka obiektu doskonale odpowiadała naszemu bolidowi. Wciąż jednak uważam, że na zwykłych torach i w normalnych warunkach nie jesteśmy jeszcze w stanie powalczyć o podium, choć np. na Węgrzech czy w Kanadzie znów może być dobrze. Powinniśmy być tam tak samo konkurencyjni jak w Monaco - powiedział.
W niedzielę świętował cały francuski koncern, nie tylko z powodu trzeciego miejsca Kubicy. Krakowianina wyprzedziły bowiem dwa bolidy Red Bulla korzystające z silników Renault. Ostatni raz jednostki tej marki zajęły całe podium w 1997 roku, podczas Grand Prix Luksemburga, a zatem powody do zadowolenia nikogo nie mogły dziwić. Kolejna tegoroczna eliminacja zostanie rozegrana 30 maja na torze Istanbul Park w Turcji. Inżynierowie Renault mają na nią przygotować sporo poprawek aerodynamicznych, by jeszcze mocniej zbliżyć się do czołówki.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-05-19

Autor: jc