Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kredyt będzie droższy

Treść

Stopy w górę, wzrost w dół - na tę prawidłowość wskazują ekonomiści, komentując wczorajszą decyzję Rady Polityki Pieniężnej o podwyżce stóp procentowych. Ściąganie przez NBP pieniędzy z rynku odczują Polacy i gospodarka w postaci droższego kredytu i niższej opłacalności inwestowania.
Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała wczoraj o podniesieniu stóp procentowych o 25 punktów bazowych. Stopa referencyjna NBP wynosić będzie od dzisiaj 4 procent. Jest to już druga w tym roku podwyżka stóp procentowych. Pierwsza, także o 25 punktów bazowych, wprowadzona została w styczniu. Polska wyróżnia się obecnie na tle innych krajów wyraźnie dodatnią realną stopą procentową. Wskaźnik inflacji według NBP wynosi 3,6 procent. Rynek spodziewa się, że wczorajsza decyzja to zaledwie początek serii czekających nas podwyżek stóp. Tymczasem, jak wynika z danych NBP, największy wpływ na wzrost inflacji w naszym kraju wywiera czynnik, na który stopy NBP wcale nie mają wpływu, a mianowicie - wzrost cen na światowych rynkach.
Inflacja napływająca do nas z zewnątrz odpowiada za niemal 2 punkty procentowe podstawowego wskaźnika inflacji. Potwierdzają to dane o inflacji bazowej, według których - po wyłączeniu cen żywności i energii, które są dyktowane przez międzynarodowe rynki - inflacja w Polsce wynosi 1,6 procent. Oprócz globalnych trendów wskaźniki inflacji pozostawać będą przez cały rok pod wpływem podwyżki VAT przeprowadzonej przez rząd.
- Podwyżka stóp oznacza znaczące podniesienie kosztów pozyskania pieniądza i prowadzenia działalności gospodarczej oraz zachęca kapitał spekulacyjny do robienia interesów w Polsce - komentuje decyzję RPP Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK. Skutkiem podniesienia stóp będzie, jego zdaniem, sztuczne wzmocnienie złotego i zmniejszenie ryzyka przekroczenia przez rząd 55-procentowego progu zadłużenia publicznego w relacji do PKB. Ekonomista zwraca też uwagę, że Polska - obok Rosji, Węgier i kilku innych krajów naszego regionu oraz Australii - znajduje się w nielicznej grupie krajów, które mają dodatnią realną stopę procentową. Większość państw rozwiniętych utrzymuje od wielu miesięcy ujemne realne stopy procentowe, aby pobudzić swoje gospodarki do wychodzenia z kryzysu. Dlatego w USA stopa podstawowa wynosi zaledwie 0,5 proc. przy inflacji sięgającej 3 proc., w eurostrefie - 1 proc. przy inflacji 2,6 proc., w Szwajcarii - 0,25 proc. przy inflacji 1 procent.
- Podwyżka stóp była do przewidzenia z uwagi na wzrost cen żywności i paliw. To i tak umiarkowany wzrost stóp obliczony raczej na efekt psychologiczny - uważa Jan Filip Staniłko z Instytutu Sobieskiego. Podwyżka była, jego zdaniem, jak najbardziej słuszną decyzją, choć ekonomista przyznaje, że utrudni ona rządowi dopinanie finansów publicznych. - Ujemne stopy to nie jest sytuacja normalna. To echo kryzysu, który silnie dotknął Stany Zjednoczone i inne gospodarki rozwinięte - twierdzi ekonomista. - Przy obecnym tempie wzrostu w Polsce podwyżka stóp była konieczna - uważa Staniłko. - Na tej podwyżce zapewne się nie skończy i będą następne - uważa Andrzej Sadowski z Instytutu im. Adama Smitha. Droższy pieniądz - przypomina - to wyższe koszty przedsięwzięć gospodarczych i słabszy rozwój gospodarczy kraju. Podniesienie stóp było potrzebne, w jego ocenie, przede wszystkim medialnie, aby pokazać, że oto walczymy z inflacją. - Inflacja w Polsce to nie jedna z plag egipskich, lecz efekt konkretnych działań rządu, takich jak podniesienie podatków i cen regulowanych - przypomina Sadowski.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 2011-04-06

Autor: jc