Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Grzech współczesnej władzy

Treść

(M. MATUSZAK)

Kardynał Hlond, pisząc swój list w 1932 r., przedstawił zasady, które zyskują na aktualności w roku 2014. Podkreślając, że państwo wywodzi się z natury człowieka, a nie z woli i umowy sił politycznych, sprzeciwia się koncepcji Lewiatana, powstałego w wyniku określonych konwencji i podporządkowującego sobie wolę i prawa innych.

Dzisiaj te uwagi zyskują na znaczeniu, zwłaszcza w dobie takich tez, jakie stawia np. prof. minister Fuszara: „Bez gender nie można być w Unii”. Otóż problem w tym, że to nie Unia determinuje kształt życia rodzinnego, społecznego, etycznego. To nie Unia ani władza parlamentarna jest absolutnym Lewiatanem, który określa totalnie wszystko.

Jednocześnie ksiądz Prymas wyraźnie wskazuje na granice władzy państwowej. Choć jest ona suwerenna w zakresie rządzenia państwem, to nie jest absolutna. Jej granicą jest dobro wspólne obywateli – pojęcie niezwykle ważne w myśli społecznej Kościoła i bardzo dzisiaj niepopularne.

Dobro wspólne winno określać cele polityki państwa, Unii, społeczności międzynarodowej. Nie jest ono prostą sumą indywidualnych dóbr, zracjonalizowanym bilansem korzyści tworzących wspólne dobro, ale jest „sumą tych warunków życia społecznego, w jakich ludzie mogą pełniej i szybciej osiągnąć swoją osobistą doskonałość” (św. Jan XXIII).

Pisząc o dobru wspólnym, ks. kard. Hlond bardzo wyraźnie wskazuje na dwa jego bieguny – jednostkę i społeczność.

Najpierw i przede wszystkim podkreśla podmiotowość osoby ludzkiej. Wymienia też grzechy państwa przeciw tej podmiotowości: „Daleko gorzej, jeżeli Państwo nakłada obywatelom nieznośne ciężary, jeżeli się do nich wrogo odnosi, jeżeli ich ciemięży, jeżeli nimi systemem terrorystycznym rządzi, jeżeli im poglądy i przekonania narzuca, jeżeli w dziedzinę wierzeń religijnych wkracza i sumieniom gwałt zadaje”.

Grzechem śmiertelnym współczesnej władzy, czy też sitwy, jest arogancja wobec obywateli, jest pogarda dla różnego typu „moherów” jako strażników wartości moralnych i patriotycznych i promowanie patologii moralnych. Batalia, którą rządzący wytoczyli wobec niezawisłych sumień obywateli, jest tego dobitnym przykładem.

Wyrazem troski o podmiotowość obywatela jest zakaz interwencjonizmu państwowego i sprawiedliwość społeczna, która sprawia, że państwo „nie powinno darzyć pewnych grup szczególnymi względami z krzywdą dla innych. Dzielenie obywateli na uprzywilejowanych i nieuprzywilejowanych lub, co gorsza, na obywateli o pełnych prawach i na tolerowanych czy wyjętych spod prawa, jest przejawem niezdrowym i szkodliwym”.

Wyrazem interwencjonizmu nie musi być tylko i wyłącznie sfera ekonomiczna i gospodarcza. O wiele bardziej niebezpieczna jest sfera ideowa i światopoglądowa. Państwo, które próbuje narzucić system edukacji seksualnej, które usiłuje wbrew racjonalności promować pary homoseksualne jako małżeńskie, które nie toleruje krzyża na Krakowskim Przedmieściu, ale zmusza do tolerancji i afirmacji tęczy jako znaku gejowskiego, takie państwo kpi z obywateli. Wyraża arogancję wobec podmiotu jednostki, a zawłaszcza nią – w sposób totalny, totalitarny.

Autor jest teologiem moralistą, etykiem, wykładowcą na UAM w Poznaniu oraz w WSKSiM w Toruniu.
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr
Nasz Dziennik, 12 sierpnia 2014

Autor: mj