Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gra ustawą

Treść

Nie przyniosły rezultatu wczorajsze rozmowy przedstawicieli związków zawodowych z dyrekcją szpitala w Gorlicach, dotyczące realizacji zobowiązań z tytułu ustawy 203. Temat wywołała decyzja Sądu Apelacyjnego w Krakowie, który odesłał do ponownego rozpatrzenia sprawę wypłaty podwyżek dla pracowników.

Sąd Rejonowy w Gorlicach uznał, że kwota 60 zł podwyżki wypłaconej dla pielęgniarek i położnych nie stanowi realizacji ustawy 203. Personel wywalczył te pieniądze przed kilkoma laty. Doszło do porozumienia z ówczesną dyrekcją placówki, bo pracownicy zapewnili, że nie będą domagać się odsetek za opóźnienie wypłaty trzynastej pensji.

Tymczasem obecne kierownictwo szpitala uznało, iż pieniądze te należy zaliczyć do wypłat realizowanych w ramach ustawy i odwołało się od wyroku gorlickiego sądu. Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego w Krakowie, który cofnął ją do ponownego rozpatrzenia przez sąd drugiej instancji.

- To takie przysłowiowe odbijanie piłeczki, które odciąga w czasie rozstrzygnięcie sprawy - mówi Jerzy Wilk, przewodniczący Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w gorlickim szpitalu. - Efekt jest taki, że ludzie nadal muszą czekać na pieniądze, które im się należą. Pytanie tylko, jak długo to jeszcze może trwać. Zwłaszcza, że pracownicy szpitala w Gorlicach są na szarym końcu listy płac w porównaniu z personelem ze szpitali w Limanowej, Nowym Sączu, czy Jaśle. To skandal, że ludzie, którzy przepracowali w służbie zdrowia 25 lat, nie zarabiają dziś nawet tysiąca złotych, a każda, choćby drobna podwyżka, jest okupiona ciężką walką o wypłatę tego, co im się słusznie należy.

Dyrektor szpitala Marian Świerz podkreśla, że w tej sprawie oczekiwał będzie na jasne stanowisko sądu. Z punktu widzenia zarządzającego placówką, idealnym rozwiązaniem byłoby uznanie, iż każda podwyżka wypłacana pracownikom może być zaliczona do realizacji ustawy 203.

- To, co się dzieje w szpitalu, jest po prostu upokarzające dla personelu - twierdzi Jerzy Wilk. - Kiedyś sugerowano, by ludzie zrezygnowali z należacych się im pieniędzy, bo placówka jest w trudnej sytuacji finansowej. To zrozumiałe, tylko trudno ciągle iść na ustępstwa, gdy z tego, co się zarabia, nie sposób utrzymać rodziny. Z naszego punktu widzenia powinno być tak, że my jesteśmy od ratowania ludzi, a dyrekcja od takiego zarządzania, by za naszą pracę wypłacane było godziwe wynagrodzenie.

(SZEL)

"Dziennik Polski" 2005-02-08

Autor: mj