Finanse w oparach propagandy
Treść
Mimo głośnych zapewnień rządu o oszczędzaniu, w rzeczywistości budżet w tym  roku wydaje znacznie więcej niż przed rokiem i to pomimo spadających dochodów do  kasy państwa. Czy to zabieg propagandowy, czy też inercja rządowych struktur? -  zastanawiają się ekonomiści. Tak czy owak, jesienią czeka nas kolejna  nowelizacja budżetu lub widok pustego dna w kasie państwa.
Rząd  stosuje PR-owską taktykę prowadzenia finansów publicznych: głośno mówi o  zaciskaniu pasa i redukcji wydatków w związku z trudną sytuacją budżetu i  kurczeniem się wpływów, a po cichu... wydaje znacznie więcej pieniędzy niż w  ubiegłym roku. Taki wniosek płynie z danych resortu finansów na temat  miesięcznych dochodów i wydatków budżetowych w okresie 2007 roku do połowy 2009  roku, do których dotarł "Nasz Dziennik". 
W styczniu br. sytuacja znajdowała  się jeszcze pod kontrolą. Budżet odnotował wpływy na poziomie 25,7 mld zł, o  ponad 4 mld wyższe niż w styczniu 2008 roku. Wydatki budżetowe wyniosły w tym  miesiącu 24,8 mld zł (o ponad 6 mld zł więcej niż rok wcześniej).
Od lutego  jednak sytuacja ulega radykalnej zmianie. Dochody budżetowe załamują się nagle -  do kasy państwa wpłynęło w tym miesiącu zaledwie 13,8 mld zł, o 4 mld zł mniej  niż rok wcześniej. Za to wydatki rządowe - przeciwnie - rosną do 27,2 mld zł, o  ponad dwa miliardy więcej niż przed rokiem. W tym czasie, jak pamiętamy, rząd  zaczął opowiadać o gigantycznych, kilkunastomiliardowych oszczędnościach i  cięciach, których jakoby dokonał w poszczególnych resortach.
Podobna sytuacja  ma miejsce w marcu br. (dochody budżetu spadają o ok. 2 mld zł, wydatki rosną o  ponad 5 mld zł) i w kwietniu (dochody niższe o 1,5 mld zł, wydatki wyższe o 0,5  mld zł). To samo powtarza się w maju (spadek dochodów w stosunku do roku  poprzedniego o 2,5 mld zł, wzrost wydatków o 1,8 mld zł) i czerwcu (dochody w  dół o 2,5 mld zł, wydatki w górę o 2,5 mld zł). 
Z danych resortu finansów  wynika, że pod przykrywką propagandowego hasła o "zaciskaniu pasa i cięciu  wydatków" rząd wydawał znacznie więcej pieniędzy niż przed rokiem, pomimo  spadających dochodów budżetu. Jednocześnie w opinii publicznej kreował się na  jedyny gabinet na świecie, który radzi sobie z kryzysem dzięki oszczędzaniu, a  nie publicznym wydatkom. W ten oto sposób wygenerowany został całkowicie  pozaplanowy deficyt w kasie państwa, czyli "dziura budżetowa" na ponad 20 mld  zł, za której sprawą rząd musiał wreszcie znowelizować budżet. Zrobił to,  zwiększając planowany deficyt i rozmiatając resztę długów po pozabudżetowych  funduszach publicznych. 
- To dobrze, że rząd wydaje więcej pieniędzy, bo  oszczędzanie przez państwo to najgorsza recepta w kryzysie. Zachodzi tylko  pytanie, co dalej? Jeśli ta "rozrzutność" się utrzyma, to jesienią zabraknie  pieniędzy. Trzeba będzie albo po raz kolejny znowelizować budżet i zwiększyć  deficyt, albo rzeczywiście zacisnąć pasa, tym razem do końca - komentuje te dane  prof. Jerzy Żyżyński z Uniwersytetu Warszawskiego. To ostatnie, jego zdaniem,  pogrążyłoby polską gospodarkę w totalnym chaosie. Dla gospodarki byłoby lepiej,  gdyby rząd potrafił realistycznie ocenić potrzeby i zawczasu zaplanować wydatki  budżetowe odpowiednie na kryzysowe czasy.
Czy resort finansów kontynuuje  praktykę "dużych wydatków w aurze oszczędzania" także w drugim półroczu - na  razie nie wiadomo. Rzecznik ministerstwa Magdalena Kobos poprosiła o skierowanie  zapytania na piśmie w związku z koniecznością sprawdzenia danych na temat  wydatków i dochodów budżetowych w miesiącach letnich.
Małgorzata  Goss
"Nasz Dziennik" 2009-08-27
Autor: wa