Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Drenaż kieszeni przyszłych emerytów

Treść

Pod naporem krytyki rząd dystansuje się od pomysłu przeniesienia części składek emerytalnych z OFE do ZUS, co nie zmienia faktu, że musi kompleksowo uporać się z problemem systemu emerytalnego. Propozycja ministrów Jacka Rostowskiego i Jolanty Fedak obnażyła prawdę:
II filar drenuje kieszeń przyszłych emerytów, nie gwarantując im w zamian godziwego świadczenia.


- Nie zapadła jeszcze ostateczna decyzja w sprawie przeniesienia części składki emerytalnej z OFE do ZUS - powiedział wczoraj rzecznik rządu Paweł Graś. - Trwa dyskusja wewnątrz rządu. To jedna z wielu opcji, nad którymi dyskutują ministrowie - dodał.
Propozycja, którą wysunęły wspólnie resorty finansów i pracy, polega na tym, żeby przesunąć z OFE do ZUS tę część naszej składki emerytalnej, którą fundusze emerytalne zobowiązane są - dla bezpieczeństwa - lokować w obligacje państwowe. Dotyczy to 60 proc. środków, które do nich wpływają. Fundusze pobierają wysoką prowizję za zarządzanie naszymi pieniędzmi, także za zakup obligacji, gdy tymczasem ZUS lokuje w obligacje bez pobierania prowizji. Jest to - zdaniem ministra finansów Jacka Rostowskiego - argument za tym, aby zakup obligacji w całości powierzyć ZUS.
- Dzięki oszczędności na prowizjach na konto emerytalne wpłynie o 47 zł rocznie więcej. Dzięki temu nasze emerytury będą wyższe - twierdzi minister pracy Jolanta Fedak.
Propozycja Rostowskiego i Fedak, podsycana przez lobujące na rzecz własnych interesów towarzystwa emerytalne, zadziałała jak kij wsadzony w mrowisko.
Przeciwnicy projektu zwracają uwagę, że o ile środki zgromadzone w OFE przeznaczone na wypłatę przyszłych emerytur stanowią jawny dług publiczny, który musi być emerytom spłacony w formie świadczeń, to te same środki zapisane na kontach w ZUS tracą charakter długu jawnego i nie ma gwarancji, że kiedyś wrócą do kieszeni ubezpieczonych.
Za przekazaniem środków ZUS przemawia z kolei argument, że firmy zarządzające OFE, które operują na rynku kapitałowym, lokując 40 proc. składek w akcje, straciły podczas ostatniego załamania na rynkach finansowych prawie wszystko, co zarobiły dla emerytów przez 10 lat funkcjonowania, podczas gdy same zarobiły na prowizjach 12,5 mld złotych. W tym czasie ZUS pomnożył nasze oszczędności, osiągając stopę zwrotu mniej więcej na poziomie rentowności obligacji państwowych.
Spór wokół propozycji Rostowskiego i Fedak przekształca się w debatę nad polskim systemem emerytalnym, który grozi w przyszłości rozsadzeniem finansów publicznych. Główny problem - według ekspertów Stowarzyszenia UNFE - polega na tym, że obecne regulacje prawne dotyczące otwartych funduszy emerytalnych, zakładając obowiązkową składkę do OFE, zostały skonstruowane tak, aby firmy zarządzające funduszami maksymalnie zarabiały kosztem naszych oszczędności. Nie ma w nich natomiast mechanizmów, które gwarantowałyby emerytom uzyskanie jak najwyższego zwrotu z kapitału i jak najwyższego świadczenia emerytalnego. Ostatnie zmiany obniżające prowizje w II filarze mają charakter kosmetyczny.
Na ubezpieczenie społeczne odprowadzamy 19,5 proc. wynagrodzenia, z czego 12,5 proc. otrzymuje ZUS i wykorzystuje na finansowanie bieżących wypłat emerytur. Do II filara trafia łącznie 7,3 proc. składki. Rząd proponuje przesunięcie 4,3 proc. do ZUS, a pozostałe 3 proc. składki wpływałoby nadal do OFE.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2009-11-07

Autor: wa