Czego o naprotechnologii nie przeczytasz w "Gazecie Wyborczej"
Treść
Tezę, jakoby naprotechnologia - przełomowa w leczeniu niepłodności nowoczesna  dziedzina wiedzy ginekologiczno-położniczej - była pseudonauką, lansuje lobby  opowiadające się za dopuszczalnością sztucznego zapłodnienia metodą in vitro na  łamach "Gazety Wyborczej". Z żądaniem opublikowania sprostowania natychmiast  wystąpił lekarz specjalista ginekolog położnik Maciej Barczentewicz, prezes  Zarządu Fundacji Instytutu Leczenia Niepłodności Małżeńskiej im. Jana Pawła II.  Wcześniej zgodził się na udzielenie "GW" informacji na temat tego, na czym  naprotechnologia w istocie polega. 
"Kościół popiera pseudonaukę  przeciw in vitro?" - to tytuł artykułu, który ukazał się 30 marca br. na łamach  lubelskiej edycji "Gazety Wyborczej". Tytułową tezę w tekście rozwija prof.  Marian Szamatowicz, który jako pierwszy w Polsce przeprowadził procedurę  zapłodnienia pozaustrojowego. "(...) Naprotechnologia to pseudonauka" -  powiedział "Wyborczej" Szamatowicz. "W pewnych sytuacjach, jak przy ciężkim  uszkodzeniu jajowodów czy endometriozie [naprotechnologia - przyp. red.] jest  praktycznie bezradna" - stwierdził.
- Stwierdzenie to jest niezgodne z  obecnym stanem wiedzy naukowej - ripostuje Maciej Barczentewicz, szef Fundacji  Instytutu Leczenia Niepłodności Małżeńskiej im. Jana Pawła II w Lublinie. I żąda  od "Gazety Wyborczej" sprostowania. Podając przykłady opracowań naukowych,  Barczentewicz wykazuje, że w przypadku niedrożności jajowodów wyniki leczenia  przy pomocy metod mikrochirurgii rozwiniętych przez prof. Thomasa Hilgersa,  twórcę naprotechnologii, sięgają 58 proc. skuteczności (a więc ciąż) przy  obserwacji pacjentów do 42 miesięcy po zabiegu operacyjnym (dane z 2004 r.).  Jeśli przyczyną niepłodności jest endometrioza, naprotechnologia potrafi pomóc w  poczęciu dziecka 78 proc. małżeństw (przy obserwacji prowadzonej do 36 miesięcy  po zabiegu operacyjnym, dane z Instytutu Pawła VI w USA).
Profesor  Szamatowicz w artykule "GW" twierdzi, że dla naprotechnologii kobieta była  przedmiotem, a nie podmiotem. Doktor Barczentewicz nie ma kłopotu ze zbiciem i  tego twierdzenia. - Badanie lekarskie składa się z dwóch części: badania  podmiotowego i badania przedmiotowego. Badanie podmiotowe to wszystko, co mówi  nam pacjent - wywiad lekarski. Badanie przedmiotowe to badanie fizykalne i  badania dodatkowe (laboratoryjne, obrazowe, inwazyjne). Podstawą NaProTechnology  jest pogłębione badanie podmiotowe, uzyskujemy od pary małżeńskiej informacje  dotyczące przebiegu cyklu kobiety, których w żaden inny - niż obserwacje  Creighton Model FertilityCare System - sposób nie można uzyskać - podkreśla. I  dodaje, że stanowi to przełom w możliwościach diagnostycznych również w zakresie  badań przedmiotowych, ponieważ czas ich wykonania można dokładnie dopasować do  fizjologicznego cyklu kobiety. Daje to lekarzowi nieporównywalnie większe  możliwości rozpoznawania przyczyn niepłodności oraz innych schorzeń kobiecych  niż w tradycyjny sposób. - Możliwości te wynikają właśnie z podmiotowego  traktowania pary małżeńskiej zgłaszającej się do leczenia. To małżeństwo ma stać  się ekspertem w sprawach własnej płodności, poznać swój własny rytm biologiczny,  jego zaburzenia i przyczyny tych zaburzeń, aby umożliwić wspólną pracę z  lekarzem i instruktorem - tłumaczy Maciej Barczentewicz.
Zapytaliśmy w  lubelskim oddziale "Gazety Wyborczej", kiedy to sprostowanie się ukaże. - My  oczywiście odpowiemy oficjalnie jak zwykle w takich sytuacjach w terminie  przepisowym siedmiu dni. Takie stanowisko w tej sprawie ustalamy w ramach pewnej  procedury po konsultacjach z autorem, prawnikiem itd. Od ręki nie możemy  odpowiedzieć, czy sprostowanie się u nas ukaże, bo nie ma co do tego jeszcze  decyzji - usłyszeliśmy w sekretariacie redakcji.
- To, co prof. Szamatowicz  powiedział dla "GW", jest nieprawdziwe i tendencyjne. Wiarygodność tego, co  mówi, jest też podważalna z tego względu, że jest on bezpośrednio zainteresowany  promowaniem in vitro. Ale uważam, że to sprostowanie nie ukaże się tam wcale -  powiedział nam Barczentewicz.
Izabela Borańska
"Nasz Dziennik" 2009-04-07
Autor: wa