Chlebowski wystarczy Platformie za kozła ofiarnego
Treść
Były szef klubu Platformy Obywatelskiej Zbigniew Chlebowski postanowił, że  zawiesi swoje członkostwo w klubie PO i partii do zakończenia prac sejmowej  komisji śledczej mającej rozwikłać sprawę afery hazardowej. Ze sceny politycznej  zniknął natomiast drugi bohater afery hazardowej Platformy - Mirosław  Drzewiecki. Czy pójdzie śladami Chlebowskiego, a może raczej ścieżką innego  znajomego "Rysia" z branży hazardowej - Grzegorza Schetyny, któremu zamieszanie  w aferę nie przeszkadza w dowodzeniu klubem Platformy w  Sejmie?
Jeszcze zanim Zbigniew Chlebowski miał się wczoraj tłumaczyć  dolnośląskim władzom Platformy, ogłosił, że zamierza zawiesić swoje członkostwo  w klubie i partii. Koledzy niedawnego szefa klubu Platformy nie pozwolili mu  jednak samemu ogłosić decyzji w tej kwestii. Z lubością bowiem komentowali, że  decyzja Chlebowskiego w sprawie zawieszenia członkostwa - choć wtedy jeszcze  przez niego samego nieogłoszona - jest jak najbardziej właściwa. Może to na  wszelki wypadek, gdyby na sto procent nie był przekonany, że musi robić za  jedynego kozła ofiarnego w Platformie Obywatelskiej.
- Popieram to i bardzo  chwalę. Uważam, że to nie tylko dobry gest w stosunku do całego środowiska, ale  również wyznaczenie pewnych, zawyżonych niewątpliwie, standardów, że do  zakończenia prac komisji śledczej nie tylko nie pełni się istotnych funkcji  publicznych, ale również zawiesza się swoją obecność w środowisku politycznym -  antycypował zachowanie Chlebowskiego marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Żart  marszałka o zawyżonych standardach w PO nie przypadł do gustu opozycji. -  Standardy Platformy Obywatelskiej są bardzo niskie. Ale przede wszystkim są to  standardy dotyczące samego premiera, bo jego zachowanie w trakcie tych  wszystkich wydarzeń nie jest zgodne z żadnymi standardami. To są standardy  bananowej republiki - oceniał prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.  Według niego, w PiS podobnego typu sprawy były rozstrzygane jednoznacznie. -  Kiedy myśmy mieli kilka nieprzyjemnych przypadków w partii, to stawialiśmy  sprawę tak: "Proszę zrezygnować ze stanowiska w partii; jeżeli pan się oczyści  albo śledztwo będzie umorzone, to pan do partii wróci". I nawet takie osoby  wracały. Wszystkie natomiast podporządkowały się natychmiast rezygnacji z  członkostwa w partii. Na miejscu premiera Tuska sformułowałbym takie żądanie  wobec pana Chlebowskiego i pana Drzewieckiego - dodał Kaczyński.
Jeżeli  jakiekolwiek standardy obowiązują w Platformie, niekoniecznie zawyżone, to było  już dość czasu na refleksję, że podobną drogą jak Chlebowski powinien podążyć  inny bohater afery hazardowej z Platformy, były skarbnik PO Mirosław Drzewiecki.  Koledzy z Platformy - tak ochoczy w swoich komentarzach w sprawie zawieszenia  Chlebowskiego - odsunięcia z klubu i partii Drzewieckiego nie ubiegali. Między  oboma politykami jest jednak zasadnicza różnica. Drzewiecki, w przeciwieństwie  do Chlebowskiego, to bliski zaufany Donalda Tuska. A zrobienie z Chlebowskiego  jedynego kozła ofiarnego w Platformie jest najwyraźniej, w ocenie polityków PO,  wystarczające.
W swoim wczorajszym oświadczeniu Zbigniew Chlebowski napisał,  że decyzję o zawieszeniu członkostwa podjął "w obliczu nagonki politycznej  rozpętanej przez służbę specjalną". - Zawsze kierowały mną uczciwość,  pracowitość i całkowite oddanie interesom Ojczyzny - zapewniał Chlebowski.  Ujawnione stenogramy rozmów polityków Platformy Obywatelskiej z lobbystami  branży hazardowej sugerują, że Chlebowski zabiegał o korzystne dla branży  hazardowej zapisy ustawowe w sprawie usunięcia z ustawy o grach i zakładach  wzajemnych zapisu o dopłatach obciążających branżę hazardową. "(...) przecież  wiesz, biegam z tym sam... blokuję tę sprawę dopłat od roku... to wyłącznie moja  zasługa (...)", "(...) Z tobą na... na dziewięćdziesiąt procent, Rysiu, że  załatwimy. Tam walczę, nie jest łatwo, tak ci powiem" - zapewniał Chlebowski  biznesmena branży hazardowej Ryszarda Sobiesiaka, który jest także znajomym  Mirosława Drzewieckiego i Grzegorza Schetyny. Drzewiecki natomiast zdążył nawet  wystosować do ministra finansów pismo, że wycofuje się z niekorzystnych dla  branży hazardowej dopłat. Co, jak zapewniał w lipcu rzecznik resortu finansów,  miało być w projekcie ustawy uwzględnione. Drzewiecki zmienił jednak w tej  sprawie zdanie, wycofując pismo. Stało się to jednak już po tym, gdy o aferze  hazardowej od szefa CBA Mariusza Kamińskiego dowiedział się premier Donald  Tusk.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-10-27
Autor: wa