Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Cena ryzyka

Treść

Czują w tym rękę konkurencji - mówi prezes zarządu Grupy Kapitałowej "Glinik" w Gorlicach Mieczysław Brudniak, odnosząc się do wczorajszych rewelacji "Pulsu Biznesu". Gazeta zasugerowała, że górnicy, którzy zginęli w kopalni Halemba, zostali wysłani pod ziemię, by zdemontować zmodernizowane w "Gliniku" obudowy ścian, za które zapłacono jakby były nowe.



"Puls Biznesu" ustalił, że w Halembie prowadzono prace przy rozbiórce obudowy ścian, których księgowa wartość wynosiła 10 do 11 mln zł, czyli była siedmiokrotnie niższa od kwoty deklarowanej przez Kompanię Węglową. Po wybuchu metanu w listopadzie ubiegłego roku, który spowodował śmierć 23 górników, KW utrzymywała, że ludzie wykonywali to ryzykowne zadanie, by odzyskać niemal nowe urządzenia o wartości 70 mln zł. Sugerowano, że pozostawienie sprzętu pod ziemią mogłoby narazić zarząd na zarzut niegospodarności. Tymczasem okazało się, że obudowy wyprodukowano w połowie lat 80., a w 2004 r. "Glinik" dokonał ich szczegółowego przeglądu i modernizacji, za co zapłacono 12 mln zł. "Puls Biznesu" zasugerował dwa powody, dla których od początku utrzymywano, że ściany były warte nie 10, a 70 mln zł. Albo za zmodernizowany sprzęt zapłacono jak za nowy, albo podawano tak wysoką kwotę, by uzasadnić wysokie ryzyko, jakim obarczone było zadanie powierzone górnikom.

Mieczysław Brudniak stanowczo zaprzecza, by w grę wchodziła jakakolwiek próba zawyżenia wartości obudów wyprodukowanych w "Gliniku". Kierowana przez niego firma pod koniec roku zamierza wejść na giełdę i przykłada wielką wagę do przestrzegania procedur.

- Wszystko, co wiązało się z zamówieniem dla kopalni Halemba, można sprawdzić - mówi Mieczysław Brudniak. - Obudowy trafiły tam w 1984 roku i sprawowały się bez zarzutu. Po latach wymagały modernizacji, więc zostały zdemontowane i przewiezione do "Glinika". Tutaj między innymi poprawiono ich stabilność, po czym przeprowadzono szereg testów i uzyskano dopuszczenie do pracy wydawane przez Wyższy Urząd Górniczy. Zapłacono nam tyle, ile kosztowała modernizacja używanych urządzeń. Używanych, nie nowych.

Tak więc w grę wchodziło 12, a nie 70 mln zł. Mieczysław Brudniak sugeruje, że Kompania Węglowa, podając tak wysoką kwotę, zsumowała wszystkie urządzenia składające się na cały kompleks, który prócz obudów ścian tworzą m.in. kombajny, przenośniki i wiele innych sprzętów. Jednak nawet uwzględniając te dodatkowe składniki, cena całości przekracza nieznacznie 30 mln zł, a więc i tak jest dwukrotnie niższa od deklarowanej przez KW.

- Wyczuwam w tym rękę konkurencji, której zależy na podkreśleniu faktu, iż po latach eksploatacji obudowy wymagają modernizacji - twierdzi Mieczysław Brudniak. - Nie ma w tym zresztą nic dziwnego, a już wkrótce wejdą w życie dyrektywy unijne, które narzucą obowiązek modernizowania wszystkich urządzeń pracujących pod ziemią. Chętnie opowiem o tym prokuraturze, bo trzeba uciąć spekulacje i wypuszczanie w świat nieprawdziwych informacji.

Dodajmy, że "Glinik" wyprodukował kilkanaście tysięcy obudów ścian podpierających strop w miejscu, w którym pracują górnicy. Halemba kupiła 70 sekcji obudowy, przy czym jedna taka sekcja zabezpiecza półtora metra ściany wydobywczej.

(SZEL), "Dziennik Polski" 2007-03-07

Autor: ea